Nie minęło 15 min, a do mojego pokoju ktoś zapukał. Gdy otworzyłam drzwi spostrzegłam moją babcie.
-Musimy porozmawiać- zaczęła. Ja tylko kiwnęłam potakująco głową i przepuściłam ją w drzwiach.
-O co chodzi babciu- zapytałam po kilku minutach ciszy.
-Wiem, że potrafisz się zachować. Dlatego nie o tym chce z tobą porozmawiać. Jak wiesz nasz ród należy do najstarszych na świecie. Malfoyowie, choć nie wydaje się, również są wysoką rangą w świecie czarodzieji. Nie wiem czy już ich znasz czy nie, ale chciałabym żebyś się nie wywyższała.
-Babciu nie zamierzam tego robić. Znam część rodziny Malfoy, ale nie zamierzam się wygłupić. Tyle lat uczyłaś mnie zachowania, a ja nie zamierzam tego puścić w zapomnienie.
-Cieszę się. Jak wiesz gdy już przybędą zostaniesz zawołana na dół by ich godnie przywitać.
- Dobrze. Mam zamiar nie narobić ci wstydu. Nie martw się.
Starsza kobieta jako odpowiedź uśmiechnęła się tylko i wyszła z pokoju dziewczyny.
Po następnych 15 min po raz kolejny ktoś zapukał. Gdy otworzyła drzwi zobaczyła skrzata domowego.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale pani prosiła zawołać panienkę i przekazać, że goście pojawią się za 5 min.
-Dobrze już schodzę. Dziękuje, że mnie powiadomiłeś.- powiedziała dziewczyna. Weszła do pokoju ubrała buty i zeszła do salonu. Nie zdąrzyła przekroczyć progu, a już usłyszała kołatkę. Oparła się o futrynę i czekała aż ktoś pójdzie otworzyć drzwi. Po chwili w pomieszczeniu zmaterializował się skrzat i oznajmił że zjawili się Malfoy`owie.
Seniorka rodu Reszą powstała i pośpiesznym, a zarazem dumnym krokiem udała się w stronę drzwi. Za nią podążyła jej córka i wnuczka.
-Witajcie w moich skromnych progach- powitała z uśmiechem właścicielka rezydencji.
-Cieszę się, że mogę panią poznać osobiście- powiedział z szarmancją Lucjusz. Następnie podszedł do mojej babci i pocałował ją w dłoń jak przystało na gentelmena.
Spostrzegłam, że jeszcze nikt mnie nie zauważył z czego byłam bardzo zadowolona. Moment później zauważyłam jak głowa rodziny Malfoy kieruje się w stronę mojej mamy.
-Dużo się nie zmieniłaś Jane. Stałaś się jeszcze piękniejsza od naszego ostatniego spotkania- po wypowiedzeniu tych słów, podobnie jak u mej babki, pocałował w ręke mą matkę. I skierował się w moją stronę, gdy spostrzegł kto przed nim stoi wytrzeszczył oczy i nie wiedział co powiedzieć. Po chwili doszedł do siebie i zaczął mówić, tak jakby nic przed chwilą się nie wydażyło.
-Ty zapewne jesteś córką Janet?- spytał przymilnym głosem
-Tak zgadza się Hermiona Reszą. Pan to zapewne Lucjusz Malfoy- powiedziała takim samym tonem jak przedmówca.
- Dokładnie. Jesteś piękną, młodą kobietą. Cieszę się, że będe miał Cię za synową.
- Również bardzo się cieszę, że będę mogła należeć do pańskiej rodziny- odpowiedziała miło dziewczyna. Po skończeniu tej wypowiedzi mężczyzna pocałował jej dłoń i odszedł na bok
Po tej wymianie zdań podeszła do niej małżonka Lucjusza, Narcyza.
- Zaszczytem jest dla mnie poznać ciebie, jak i mieć w rodzinie. Kogoś mi przypominasz, ale to nie ważne. I dobrze by było gdybyś mówiła do mnie Narcyzo a nie na Per Pani.
- Dla mnie równierz to zaszczyt. Oczywiście... Narcyzo.
Wymieniły całusy w policzek i przyszedł czas na Malfoy juniorów. Pierwszy podszedł do mnie Draco.
- Nazywam się Draco Malfoy i bardzo miło mi cię poznać.- powiedział nie spoglądając mi w oczy tylko lustrując moje ciało.
- Witam Cię serdecznie, ja nazywam się Hermiona Reszą i równierz miło mi Cię poznać- gdy zaczęłam mówić jego głowa tak szybko wystrzeliła w góre, że nawet tego niezauważyłam. Zaczął mi się przyglądać i po chwili w jego oczach spostrzegłam błysk. Zrozumiałam po nim, że domyślił się kim jestem. Wtem odszedł na stronę i dołączył do matki i ojca. Jako następny i ostatni podszedł do mnie, kolejny syn Malfoy'ów, którego nie miałam jeszcze okazji poznać.
- Witam Cię serdecznie. Cieszę się, że mam przyjemność poznać taką piękną kobietę- powiedział i niezauważalnie wsunął jej na palec pierścionek.
- Również, cieszę się . Mam nadzieję, że jeszcze dziś będe mogła lepiej poznać twoją osobę. -powiedziałam z uroczym i szczerym sercem. Mój przyszły mąż bardzo mnie zaciekawił.
Po przywitaniu udaliśmy się do jadalni gdzie czekał na nas obiad. Jak na gentelmena przystało Axel odsunął moje krzesło i zasiadł na sąsiadującym z moim. Gdy tylko każdy zajął swoje miejsce na stole, podobnie jak w Hogwarcie, pojawiły się półmiski pełne jedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz