niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 7.

-To dobrze. Mogę więc przejść do sedna sprawy. Ja, czyli także i ty wywodzimy się z tego rodu.
-Że coo!!!- Krzyknęła dziewczyna i zrobiła coś czego nikt się nie spodziewał. To znaczy, wskoczyła na stół i zaczęła tańczyć. Nie mogła się uspokoić. Nie pomagały krzyki jej matki i babki. Dopiero, gdy się zmęczyła zeszła ze stołu uśmiechnęła się do obu kobiet i zemdlała. Panie spojrzały pierw na nastolatkę później na siebie i nie wiedziały jak mają zareagować. Jako pierwsza z szoku wyszła matka dziewczyny.
-Tun- zawołała. Po chwili zmaterializował się jeden ze skrzatów będących w domu.- Proszę przynieś mi chusteczkę, eliksir odurzający oraz szklanke wody.
-Tak pani. Tun zaraz przyniesie- jak powiedział tak zrobił. Minęła chwila, a  dziewczyna już spoczywała koło rodziciellki na kanapie.
-Dziecko, co ci się stało, że tak zareagowałaś?- spytała zmartwiona staruszka.
-Nic babciu. Po prostu cieszę się, że mam czystą krew. W końcu niektóre osoby będą musiały się odemnie odczepić i przestać wyzywać od szlam- odpowiedziała spokojnie.
-Kto cię tak wyzywał? Czemu nic nie wspominałaś?- Spytała lekko zdenerwowana matka dziewczyny.
-Nie chciałam cię martwić. A co do Twojego pierwszego pytania dotyczących osób, które mnie upokarzały nie będe wymieniać bo bym musiała chyba pół szkoły wyliczyć.
-Dobrze o to Cię już nie męcze. Najlepiej będzie jak skończymy temat rodowodu, a przejdziemy do sedna sprawy dla której się tu zjawiliśmy.- powiedziała mama Hermiony.
-Tak. Dobrze że przypomniałaś, bo całkiem zgłowy by mi to wyleciało. Jak wiecie w rodzinach czystokrwistych panują pewne zasady. Szczególnie chodzi mi o Hermionę, bo Jane wszystkie zna.
-Przepraszam, że przerywam Matko, ale nie uważasz, że to trochę za wcześnie. Ona ma dopiero 17 lat. Ja to przeżyłam mając 20.
-Masz rację. Jest wcześnie, tylko ja nie mogę nic w związku z tym zrobić. Jak wiesz czasy się zmieniają tak samo i zwyczaje, równierz. 
-Dobrze, rozumiem że jest to związane ze szlachectwem mojego rodowodu, ale o co dokładnie chodzi. -przerwała zniecierpliwiona nastolatka.
-Przepraszam wnusiu, że pomineliśmy cię w naszej rozmowie. Już wszystko Ci tłumaczę. Nie wiem czy wiesz, ale w rodzinach czystokrwistych są przekazywane zwyczaje z pokolenia na pokolenie. Jako, że twoja matka chroniąc cię musiała się wyżec magii nie mogła ci ich przekazać, dlatego ja to zrobię. Teraz powiem ci o głównym prawie żądzącym w rodzinach. Młodzież nie szuka sama partnera do ołtarza, tylko robi to za nią rodzina, a dokładniej ujmując rodzice, bądź senior rodu. Ciebie równierz to dotyczy. Twój partner został wybrany rok po twoich narodzinach. 
-Rozumiem. Reasumując, mam już narzeczonego, a wkrótce muszę za niego wyjść.- powiedziała dziewczyna dokładnie analizując wypowidziane zdanie oraz zdobyte informacje. Po chwili doszła do wniosku, że musi zadać bardzo ważne pytanie.
-Mamo bądź babciu, kto zostanie moim przyszły małżonkiem- spytała z pozoru spokojnie. Starszyzna wymieniła między sobą spojrzenia i zaczęła mówić Jane.
-Twoim mężem zostanie Axel Malfoy.
-Axel?Od tych Malfoy'ów?- spytała z pozotu łagodnie.
-Tak. To wspaniała partia i bardzo stary ród. Wszyscy jego członkowie są bardzo wspaniale wychowani.- zachwalała babcia
-Nie mogę tego powiedzieć. Ja ich poznałam z innej strony- mruknęła pod nosem dziewczyna.
-Może choćmy już na kolacje. Jutro poznasz twojego wybranka. Przyjedzie z najbliższą rodziny w odwiedziny.
-Oczywiście babciu, chętnie poznam Państwo Malfoy. 
Po zjedzeniu kolacji Panie Reszą udały się do gabinetu starszej z nich, a Hermiona udała się do przydzielonego jej pokoju.
Dziewczyna nie mogła wejść w świat Morfeusza. Cały czas przetwarzała informacje, które dziś usłyszała. ,,Wychodzisz za Axela Malfoy'a"- wciąż nie mogła uwierzyć, że ma zostać bratową Malfoya. Wiadomość, że jest przynajmniej półkrwi przyjęła znośnie, ale w to wciąż nie mogła uwierzyć. I niby Narcyza i Lucjusz przyjmną ją z otwartymi ramionami ? Ta jasne już to widzę. -myślała dziewczyna. To wszystko pewnie jest tylko moją wybujałą wyobraźnią. Rano obudzę się w moim pokoju w Hogwacie i dalej będę przezywana od szlam. Już bardziej pozytywnie myśląc zasnęła.
Następnego dnia, gdy wydostała się ze świata snów obawiała się otworzyć oczy. Bała się tego co może zobaczyć jak to zrobi. Po chwili zrozumiała jak głupio się zachowuje i pewnie spojrzała na otoczenie jej łoża. Rozbudziła się całkowicie zauważając , że to nie był żaden koszmar, a rzeczywistość w której żyje.
-Pora wstać- powiedziała do siebie zauważając 7 godz. na zegarze.
Wstała i udała się w stronę drzwi, które podejrzewała, że prowadzą do garderoby, by wybrać strój. Kiedy weszła nie mogła uwieżyć w to co widzi. Z kąd tu tyle ciuchów?To wszystko dla mnie? Z kąd wiedzieli jaki noszę rozmiar?- zastanawiała się dziewczyna przeglądając materiały tam się znajdujące. Przejrzała część rzeczy i wybrała co dziś ubierze:


 Z ubraniami w ręce poszła w stronę drugich drzwi. Kiedy je otworzyła znalazła się w raju. Była tu wielka wanna, w której będzie mogła się wylegiwać, odpoczywać i uspokajać(częściej się denerwowała). Znajdował się także prysznic, ubikacja i zlew nad którym wisiało lustro. Podeszła do prysznica, by być szybciej gotową, a później przed przyjściem ,,jej" wybranka weźnie kąpiel w tej wspaniałej wannie. Jak postanowiła tak zrobiła. Wzięła prysznic. Włosy wysuszyła i związała w koka, następnie się ubrała i umyła zęby.
Gdy przekroczyła próg pokoju zmaterializował się przed nią jeden ze skrzatów domowych jej babci.
-Pani prosiła przekazać panience, że za 15 min jest śniadanie. Jeśli panienka pozwoli zaprowadzę panienkę.- powiedział drżącym głosem skrzat.
-Dobrze, już idę.- powiedziała spokojnie dziewczyna i skierowała się w strone wyjścia na korytarz. Stworzenie zauważając co dziewczyna robi popędziło, by ją doprowadzić do wielkich wrót. Dziewczyna domyślała się że prowadzą one do jadalni. Skrzat otworzył przed nią drzwi i 
zniknął. Szatynka od razu zauważyła matkę i babkę siedzące przy stole. Weszła pewnie do środka. 
-Dzień dobry- powiedziała, gdy tylko się przybliżyła do miejsc zajmowanych przez kobiety.
-Dzień dobry- odpowiedziała starsza, a jej matka kiwnęła tylko głową w geście powitania- proszę zajmij miejsce- powiedziała wskazując siedzenie po swojej prawej stronie.
-Oczywiście babciu.- powiedziała potulnie dziewczyna i zajęła wskazane miejsce. Gdy tylko to zrobiła na stole pojawiły się naczynia z jedzeniem. Kobiety życzyły sobie smacznego i zaczęły jeść.
Gdy każda zakończyła spożywać śniadanie, najstarsza z całej trójki zaprosiła wszystkich obecnych do salonu na herbatkę. Kiedy wszyscy trzymali w rękach swoje filiżanki zaczęły rozmawiać. Pierw były rozmowy o błachostkach, ale później tematy zeszły na Hermionę i jej ślub z Malfoyem.
-Wnusiu, jak wiesz odwiedzą nas dziś Malfoy`owie. Zjawią się tu w porze obiadu, by razem z nami spożyć ten posiłek. W związku z tym, że ty jesteś dziedziczką tego domu powinnaś oprowadzić młodzież po posiadłości. Jako, że nie miałaś kiedy jej poznać naszykowałam dla ciebie mape. Wiem, że sobie poradzisz, bo masz fotograficzną pamięć, a w razie czego użyj magii.
-Dobrze babciu. Wykonam twoje proźby najrzetelniej jak będe potrafiła.- odpowiedziała potulnie dziewczyna.-Mam jeszcze małe pytanie
-Zapewne dotyczące twojego stroju- powiedziała tym razem matka dziewczyny, a po przytaknięciu kontynuowała- Około 11 przyjdę do twojego pokoju i przygotuję cię.
-Oczywiście. Będe czekać.
-To już wszystko możesz iść- powiedziała właścicielka domu.
Kiedy usłyszałam to zdanie wstałam i udałam się w stronę pokoju mi przeznaczonego. 
Znajdując się już w pomieszczeniu poczułam jak ogarnia mnie senność. Postanowiłam się zdrzemnąć i wtedy przygotować wszystko co powinnam zrobić przed przybyciem gości. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Gdy się przebudziłam zostało mi półtora godziny do przyjścia mojej rodzicielki więc postanowiłam pierw nauczyć się mapy, a później wziąść kąpiel. Przyglądając się mapie zauważyłam, że jest mało szczegółowa. Przez tak częste przeglądanie ksiąg poznałam zaklęcie, które ukazuje szczegoły. Użyłam in speciali, a gdy spojrzałam na zegarek również effundam in caput*, Gdy skończyłam ,,studiować" mapę poszłam wziąść kąpiel. Użyłam do tego płynu lawendowo-miętowego i odprężałam się przez chwilę. Gdy doszłam do spokoju umysłowego, wyszłam z wanny. Spojrzałam przelotnie na godzinę i się przeraziłam. Zostało mi 15 min. Szybko wysuszyłam włosy różdżką. Kiedy kończyłam to robić usłyszałam pukanie do drzwi, krzyknęłam ,,Proszę" i zauważyłam jak wchodzi do środka moja rodzicielka.
-Cieszę się, że wzięłaś kąpiel. Może zaczniemy od wyboru ciuchów?-spytała starsza
-Dobrze
Po tej krótkiej wymianie Jane weszła do szafy i wyszła z trzema zestawami:




http://img.stylistki.pl/sets/skromnosc--1373297788-s322665.jpg?v=0
-To który?
-Ten ostatni. Będzie mi wygodniej.
-Dobrze. To teraz tylko makijaż i fryzura.
Po godzinie Hermiona miała i fryzurę i makijaż.
-Ja się będę zbierać, bo sama muszę się przygotować.
-Dobrze, ja będe tutaj czekać.
-Gdy się zjawią ktoś tu po ciebie przyjdzie.
-To czekam.
Po tych słowach matka wyszła z pokoju swej latorośli.



*- zaklęcie, które zapisuje dokładnie to co mam przed sobą (w tym wypadku mapę)

1 komentarz:

  1. Oj no to będzie się działo na tym spotkaniu :D Super rozdział :)
    NIe mogę doczekać się następnego :D
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń