niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 6


-Mama? Co ty tu robisz? Jak się tu wogóle dostałaś?- nastolatka zaczęła zasypywać ją gradem pytań.
-Zwolnij, pokolei. Więc tak
-Nie zaczyna się od "Więc"- przerwała młodsza
-Dobrze, dobrze.  Dostałam się tu za pomocą teleportacji. Proszę nie przerywaj mi. Wszystko Ci opowiem, ale może w innych okolicznościach. Jestem tu, żeby Cie powiadomić, że moja matka, a twoja babcia jest poważnie chora i kazała mi Cię do niej przyprowadzić.
-Dobrze. Pójdę z tobą, ale wciąż nie rozumiem paru rzeczy. Poczekaj chwilkę, pójdę spakować pare rzeczy, bo wszystko jest tutaj, a w domu pustki- powiedziała spokojnie nastolatka
Po chwili w gabinecie zostało dwoje, dość potężnych czarodzieji. Żaden z nich nie chciał za dużo mówić. Mężczyzna nie był pewny, które z wielu pytań zadać, a kobieta nie miała ochoty i dodatkowo nie chciała zniszczyć uknutego planu. Po 15 min. do gabinetu weszła nastolatka i oznajmiła, że jest już gotowa.
-Do widzenia dyrektorze.- powiedziała w drzwiach dziewczyna
-Do zobaczenia- powiedział staruszek.
Po chwili dwie podobizny były już przy bramie wyjściowej Hogwartu. 
-Ty żartowałaś z tym teleportowaniem, prawda- zapytała młodsza
-Nie, mówiłam całkiem poważnie. Teraz przeniesiemy się do mojego rodzinnego domu. Poznasz twoją prababcie prawdopodobnie. Ale nie obiecuję. Dobra koniec gadania. Chwyć mnie za ramię.
Kiedy się już przeniosły ujrzały:
-Mamo gdzie my jesteśmy?
-W Wielkiej Brytani.
-A dok...- nie zdążyła dokończyć, ponieważ w ramiona jej matki rzuciła się jakaś kobieta.
-Kochana, nie mogłam się doczekać. To jest twoja córka?
-Dokładnie. Wiesz może gdzie znajdę moją matkę?
Dziewczyna cieszyła się, że była pilną uczennicą. Dzięki swojej wytrwałości może teraz mówić jak i rozumieć wiele języków.
Kiedy obca jej kobieta skończyła się wypowiadać, jej matka zwróciła się do nastolatki. 
-Pójdziemy teraz odwiedzić twą babcie. Proszę nie zadawaj zbędnych pytań. Kiedy skończymy odwiedziny odpowiem na twe pytania. Proszę też byś zachowywała się posłusznie w jej otoczeniu, wiesz jaka jest.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową i ruszyła śladami Swej rodzicielki w stronę budynku. Po 15 min były już przy drzwiach. Młodsza z kobiet bardzo się zdziwiła, gdy weszła do środka, a przed nią i jej mamą pojawił się skrzat domowy. Zaskoczyła ją równierz reakcja jej starszej kopii. Kobieta jakby znała to od dziecka zwróciła się do małego stworzenia, jak znane jej osoby z rodzin arystokratów. Kiedy wyrwała się z zamyślenia zauważyła jak skrzat prowadzi jej matkę w stronę schodów. Nie chcąc się zgubić dziewczyna podbiegła tak, by isć na równą z matką. 
-Pani zaczeka.- powiedział skrzat po czym wszedł do pomieszczenia przed, którym się zatrzymały.
Nie minęły 3 min, a już wchodziły do środka. Kiedy znalazła się w środku, od razu stwierdziła, że znajduje się w gabinecie. Gdy się przyjrzała wystrojowi, zauważyła kobiecą rękę w wystroju. Odwracając się w stronę okna przed, którym stało biurko spostrzegła kobietę siedzącą między biurkiem, a oknem.
 -Witaj babciu- powiedziała kiedy tylko zauważyła jak jej się przygląda.
-Witam. Proszę usiądźcie-powiedziała kobieta. Kiedy goście zajęli swoje miejsca, zaczęła mówić zwracając się szczególnie do Hermiony- Wiem, że to dla ciebie wielkie zdziwienie. Patrząc na twój wyraz twarzy, domyślam się, że twa rodzicielka nic Ci nie powiedziała.
-Przepraszam, że przerywam Babciu, ale nic nie rozumiem- przerwała panna Granger.
-Za moment wszystko Ci wyjaśnię. Tylko przygotuję poczęstunek.
-Oczywiście. Zaczekam.
-Fili- zawołała pani domu donośniejszym głosem niż dotychczas właścicielka pomieszczenia, jak i budynku. Nie minęły 2 sec, a przed nimi zmaterializował się skrzat domowy.
-Pani wzywała Fisi.
-Tak wzywałam. Proszę przynieś nam coś do picia oraz przekąskę.
-Tak Pani- Powiedziała, skłoniła sie do samej ziemii i zniknęła.
Po zniknięciu skrzata w gabinecie zapadła cisza. Najstarsza z obecnych kobiet postanowiła przerwać tę ciszę. 
-Proszę zajmijcie miejsca przy stoliku. Tam są wygodniejsze miejsca. Jako, że ta opowieść jest dość powikłana, muszę wziąść dodatkową pomoc.
Jak powiedziała tak zrobiła. Wstała, podeszła do jednej z półek znajdujących się w pomieszczeniu i wyjęła z niej największą i prawdopodobnie najstarszą książkę. Dziewczyna zdążyła przeczytać tytuł, a brzmiał on: ,,Historia najstarszych czarodziejskich rodów". 
Kiedy kobieta przeglądała tytuły, by znaleźć odpowiednią księge skrzat  przyniósł to co mu kazano.
-Dobrze. Skoro wszystko co potrzebne już jest, możemy zaczynać. -powiedziała dziarsko babka Hermiony, Alice.- Znasz może ród Reszą?
-Tak, obiło mi się o uszy, gdy byłam w Hogwarcie.
-To dobrze, trochę ułatwia mi to sprawę. Jeśli wiesz, ten ród jest spokrewniony z Merlinem w pierwszej lini. Tak samo z założycielami Hogwartu
-Tak wiem.
-To dobrze. Mogę więc przejść do sedna sprawy. ...

niedziela, 20 kwietnia 2014

Życzonka

Wielkanocnych pisanek 

uśmiechu cały ranek 


jajek na twardo 


królika z kokardą 


mokrego Dyngusa 


fajnego psikusa 


rzeżuchy po pachy 


i smacznej kiełbachy! 


Życzę wszystkim co tu zaglądają ;>

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 5

-MILI!!! -zawołał pan domu, a po chwili przed jego nogami kłaniała się skrzatka
-Wołał Pan Mili?- zapytała drżącym głosem
-Tak. Poproś mojego syna tutaj. Przekaż, że ma się stawić najszybciej jak to możliwe.
Po usłyszeniu swego rozkazu Mili przeteleportowała się do pokoju młodego Riddla. Kiedy chłopak zobaczył skrzatkę spytał się o co chodzi, a ta przekazała mu dokładnie to co usłyszała chwilkę przed pojawieniem się w tym pomieszczeniu. Chłopak postanowił, że pójdzie do ojca i dowie się o co chodzi i dopyta o tą osobę, która niby jest jego matką. Po 5 min stał pod gabinetem. Zapukał, a kiedy usłyszał "wejść" otworzył drzwi i podszedł do miejsca które zajmował jego ojciec oraz "matka".
-Usiądź synu. Musimy poważnie porozmawiać.- powiedział ojciec
-Oczywiście. Tylko nie mogę za długo tu przebywać, bo jestem umówiony z pewną osobą.
-Dobrze, będę starał się streścić jak najbardziej będzie to możliwe.
-Dziękuje.
-Zacznijmy od tego, że jest to twoja matka- powiedział wskazując na kobietę siedzącą obok niego- dotychczas ukrywała się by twoja siostra była bezpieczna. Znasz twoją matkę, zarówno jak i siostrę bardzo dobrze. Ją Ci przedstawiłem, ale dane twej siostry zostaną narazie zatajone. Dowiesz się w swoim czasie. Ja muszę na chwilę wyjść, wy sobie porozmawiajcie, wyjaśnijcie wszystko.- powiedział zwracając się do syna i żony. Po chwili w gabinecie pana domu zostali sam na sam syn z matką, którą miał zamiar poznać.
-Wiem, że ciężko przyswoić ci tę wiadomość, ale to prawda. Jeżeli masz do mnie jakieś pytania, pytaj śmiało. Jeśli będziesz mógł zwracaj się do mnie po imieniu, bo wiem że na matkę to jest za szybko.
-Dziękuje i tak mam pare pytań. To może od początku. Kiedy cię spotykałem i poznałem?
-Nie powiem ci dokładnie, bo przytym wyjdzie tajemnica o twojej siostrze. Więc, u mugoli tak się mówi, w wieku przedszkolnym bardzo często odwiedzałeś jedną dziewczynkę w świecie mugolskim.
-Przepraszam, że przerywam,ale skąd pani to wie?
-Jak już zaczęłam mówić odwiedzając tę ulicę zawsze przechodziłeś koło mojego domu.
-Mam jeszcze wiele pytań, ale to zostawię jak będzie tu moja siostra. Co u niej? Gdzie chodzi do szkoły?
-U niej wszystko dobrze jak mi wiadomo, a chodzi do Hogwartu.
-Więc często ją spotykam. Mam jeszcze jedno pytanie. Jest bardzo podobna do mnie?- zapytał z lekkim przejęciem w głosie
-Tak. Jakbyście stanęli koło siebie od razu widać waszą podobiznę.
-To dziękuję za rozmowę. Ja uciekam. Dowidzenia.- powiedział i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Szybko doszedł do swojego pokoju. Wziął komórkę w ręce i napisał szybko:
​Będę za godzinę. Wyczekuj mnie.

Twój braciszek :)

Po wysłaniu wiadomości szybko wybrał białą koszulę, ciemne jeansy i poszedł się przebrać. 

***Hogwart, gabinet Dumledora

-Albusie, trzeba sprawdzić czy nie ma jej w naszej szkole.- powiedziała Minewra McGonagall
-Zrobiłem to i żadna nie pasuje, ani osobowością, ani wyglądem- powiedział spokojnie dyrektor hogwartu
-Przecież gdzieś musi się kształtować. Wiesz dobrze, że ma wielki potencjał przez co łatwo powinno się ją rozpoznać, bo może grozić światu czrodzieji jak i mugoli niebezpieczeństwo. Dlatego trzeba ją zlikwidować.
Jeszcze przez jakiś czas trwały podobne dyskusje między zakonem feniksa, a osobami z kadry nauczycielskiej.

***Magic Fantastic

Między ludźmi przeciska się trójka przystojnych, młodych mężczyzn w stronę najbardziej obleganej osoby płci pięknej w tym miejscu.
-Już myślałam, że nie dotrzesz -powiedziała do jednego z przybyłych, nie dostrzegając ogona chłopaka.
-Przepraszam Cię siostrzyczko za opóźnienia, ale nie łatwo było się tu dostać. 
Po wypowiedzeniu tego zdania zauważyła dwóch znanych, jej dobrze starszych nastolatków. 
-Co robią tu, te matoły? -powiedziała to takim tonem, że wszystkim znajdującym się w jej otoczeniu przeszedł dreszcz po plecach.
-Wypraszam sobie matoła- powiedział ciemno włosy
-To wypraszaj se, ale moim zdaniem i tak jesteś. Jako pocieszenie ci powiem, że mniejszym niż osobnik stojącym koło ciebie.
-To wspaniale. O pani, dzięki ci, żeś uznała mnie wyżej w randze.- powiedział Zabini
-Przestań już błaznować. Nie przyszłam tu żeby mieć bardziej zszargane nerwy, ale się uspokoić. Więc przepraszam was, ale zabieram tego pana ze sobą- powiedziała, po czym chwyciła Antoniego za rękę i poszła w stronę parkietu.
Panowie, którzy zostali w tym samym miejscu wpatrywali się w tańczącą parę, a po chwili znaleźli jakieś wolne panny i równierz zaczęli wirować na parkiecie.

***około 5 rano, korytarze hogwartu

-Bądźcie ciszej- syknęła jedyna dziewczyna w towarzystwie do zataczających się chłopaków. Przez parę minut szli w ciszy, ale po chwili znów było słychać wycie Zabiniego. Dziewczyna już się nie odzywała, tylko rzuciła zaklęcie Silencio i prowadziła ich dalej. Po 5 min byli przy wejściu do salonu ślizgonów.
-Jakie macie hasło?
-Czysta krew- powiedział Riddle, który był najbardziej świadomy z tej trójki.
Po wypowiedzeniu hasła weszli do środka. Dziewczyna zostawiła ich samym sobie, a sama udała się w stronę swojego dormitorium. Po dojściu wykonała wszystkie potrzebne czynności (umyła się. naszykowała ciuchy, potrzebne eliksiry) i położyła się spać.

***Ranek, śniadanie

-Zobaczcie jak wygląda świeta trójka ślizgonów- powiedział kpiąco Ron
-No, musieli nieźle zabalować- dodał Harry
-Co mnie oni obchodzą. Mam większe problemy niż straszny wygląd ślizgonów i ich wczorajsze zajęcia- powiedziała spokojnie Hermiona, po czym wstała i udała się po potrzebne książki. Musiała się pośpieszyć, gdyż dzisiejszy dzień zaczyna Transmutacją, na którą nie bardzo chciała się spóźnić. I tak miała przerąbane u Mcważnej panny.Jak pomyślała tak zrobiła. 
Ten dzień był bardzo męczący. Nie dość, że 8 lekcji to dodatkowo musiała na każdej wysłuchiwać krzyków nauczycieli skierowanych do uczniów domu Slytherina. Miała dziwne przeczucie, że coś się zdarzy lub zdarzyło nie dobrego. Kierując się w stronę biblioteki została zatrzymana przez trzecioroczniaka, gdyż została wezwana do dyrektorstwa przez co musiała zmienić kierunek swojej drogi.

***Gabinet Dyrektora

-Chcesz jej powiedzieć prawdę, czy będziesz dalej ciągnęła tę farsę?- spytał dyrektor
-Dzisiaj powiem część prawdy. Szczegółów dowie się wkrótce. I tak mam obawy co do przyjęcia tej wiadomości, a co dopiero kilku innych.
-Dobrze, że postanowiłaś choć coś ujawnić- powiedział dyrektor.
Po chwili słychać było pukanie do drzwi gabinetu. Dumbledor powiedział ,,proszę" a w drzwiach ukazała się postać wysokiej szatynki.
-Dzień dobry. Dyrektor mnie wzywał?- zapytała dziewczyna nie zauważając kobiety stojącej w rogu pokoju.
-Tak wzywałem. Mam do ciebie sprawę. Właściwie nie tyle ja co ktoś inny- powiedział spokojnie
-Jeśli mogę spytać to kto?
-Ja- powiedziała kobieta. Dziewczyna, która dotychczas stała tyłem do kąta, odwróciła się z prędkością światła i spojrzała nie dowierzjąc na osobę się tam znajdującą.

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 4

Kiedy nastała już pora kolacji postanowiła, że na nią nie pójdzie. Wyobraża sobie jak tam wchodzi, a wszystkie oczy zwrócone na nią. Przyjaciele podbiegają do niej i pytają sie gdzie była, co robiła czemu nie była na lekcjach itp. Nie chciało jej się tego słuchać, więc postanowiła zaszaleć dzisiejszej nocy. Przeszła do swojej garderoby i wybrała:
Stylizacja tajemniczy motyl
Umalowała się, podkręciła włosy tak by układały się w piękne fale.
Skontaktowała się z Alice (pracuje w klubie, w świecie czarodziejskim) z Magic Fantastic i poprosiła o załatwienie 2 wejściówek. Kiedy było już wszystko gotowe napisała MwK* o treści:
Czekam na cb za 1h w Magic Fantastic. Nie ma odmowy.
całuję Miona
Wysłała to do swojego ,,bliźniaka" i wyszła ze swojej kryjówki, rzucając wcześniej zaklęcia ukrywające, które są lepsze niż peleryna Harrego. Kiedy była już przy bramie wejściowej do Hogwartu szybko rzuciła odpowiednie czary i już była wolna. Postanowiła się przejść i pomyśleć o tym co ją spotkało.
Wczasie kiedy Miona się przygotowywała. Wiele mil od Hogwartu.
W Domu Riddlów trwało zebranie śmierciożerców. Byli wszyscy z wewnętrznego kręgu.
-Panie Whitshire opanowane. Tak jak kazałeś rodzinę rządzącą zostawiliśmy przy życiu, reszta- i nie dokończył tego zdania, gdyż drzwi od sali obrad otwarły się z hukiem, a przez nie weszła kobieta. Nikt nie wiedział kim jest póki ta się nie odezwała swym aksamitnym głosem.
-Witam wewnętrzny krąg. Widzę, że nikt się mnie nie spodziewał, ale ja na waszym miejscu byłabym w identycznej sytuacji.- powiedziała, zachichotała jak nastolatka, po czym spojrzała na miejsce które zajmował przywódca tej bandy.
-Bella usiądź koło Narcyzy ta pani zajmię twoje miejsce- powiedział powoli lecz dosadnie Voldemort.
-Oczywiście Panie- powiedziała, ukłoniła się i odeszła na miejsce jej przeznaczone koło rodziny Malfoy`ów z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.Kobieta większości osób nieznana podeszła dostojnym krokiem do miejsca które ma zająć, lecz zanim to zrobiła Voldemort wstanął i odsunął jej krzesło jak na arystokatę przystało. Ona zajęła to miejsce i podziękowała. Po tym przywódca nim zasiadł powiedział:
-Niektórzy z was znają osobę która siedzi koło mnie, ale pewnie nie skojarzyli twarzy. Ale są równierz osoby które jej nie znają. Więc ją wam przedstawiam. Przed wami Janet Reszą. Moja żona oraz matka mych dzieci. Po tych słowach z sali wybiegł jeden z obecnych. Był to najwierniejszy sługa Voldiego, któremu kazał się przesiąść na inne miejsce. Jeśli dobrze przeczytaliście to wiecie że była to Belatrix Lestrange. Nie minęło pół minuty, a z sali wybiegł jeszcze syn samego przywódcy, Antonio Riddle. Przez chwilę na sali było słychać tylko szepty. Im dłuższy czas mijał od tego wydarzenia tym szepty były głośniejsze. Kiedy Jane nie mogła już wytrzymać, wrzasnęła.
-Cicho bądźcie. Przy was nawet swoich myśli nie słyszę.- powiedziała do wszystkich, a po chwili zwróciła się do swojego męża- Tom wezwij Antoniego, muszę Ci wyjaśnić parę spraw oraz jemu opowiedzieć naszą historię.- powiedziała szeptem, tak by tylko on mógł to usłyszeć. Odpowiedział jej skinięciem głowy. Po chwili wstał i zwrócił się do swoich popleczników:
- Na dziś zebranie skończone. Kiedy rozwiąże pare spraw znów je zwołam i wtedy je dokończymy. Nie wiem dokładnie kiedy się odbędzie, ale niech wszyscy będą przygotowani, gdyż parę osób wezwę przed, bo muszę ustalić z co niektórymi osobami parę rzeczy.- Po zakończeniu tego przemówienia zasiadł, a wszyscy znajdujący się w sali prócz kobiety zajmującej miejscę po jego prawej stronie opóścili pomieszczenie. Kiedy zostali już sami postanowili, że porozmawiają w gabinecie i wyjaśnią sobie pewne sprawy, a potem wyjaśnią wszystko ich synowi. Po 5 minutach, zasiadali na sofie znajdującej się w owym pokoju.
-Zapamiętałeś co piję - powiedziała jakby do siebie.
-Czemu się dziwisz? Byłaś jedyną kobietą, której uległem i zakochałem się bez opamiętania- powiedział spokojnie
-No tak. Mam pewne pytanie- powiedziała po chwili, gdy gospodarz kiwnął głową,powiedziała- W zdaniu, które wypowiedziałeś użyłeś czasu przeszłego. To znaczy, że przestałam być już kobietą twojego życia?
-Zgadza się. Użyłem tego czasu. A co do odpowiedzi na twoje pytanie to brzmi ono negatywnie. Wciąż nią jesteś i nie mam zamiaru tego zmieniać- po wypowiedzeniu ostatnich liter pocałował kobietę. Ona, w pierwszej chwili nie odwzajeminiła pocałunku, gdyż nie wiedziała co się wydarzyło, ale bardzo szybko się zreflektowała i oddała go z równie wielką pasją. Kiedy przerwali pocałunek, spojrzeli w swoje oczy z iskierkami się w nich oraz uśmiechami na twarzach. Potem zaczęli dalej rozmawiać.
-Co się działo z Tobą przez ostatnie 15 lat? Nic niewiem. Szukałem Cię bardzo długo, niestety bez skutków. Gdzie byłaś?
-Przeniosłam się do mugolskiego świata. Wiesz, zamieszkuje tam mój kuzyn With. Jest czarodziejem, więc wyjawiłam mu moją sytuację i postanowiliśmy, że będziemy udawać małżeństwo, a ja przejmnę wymyślone przez niego nazwisko. I tak zostało do dnia dzisiejszego. Wychowałam naszą córkę tak jak należy. Niestety dla jej bezpieczeństwa, byłam zmuszona rzucić na nią pare zaklęć zmieniających charakter. Dostała się do Hogwartu i, niestety, ale przez zaklęcia należy do gryfiaków.
-Przepraszam, że Ci przerywam, ale mam pytanie dotyczące naszej córki. Nie powiedziałaś jej o swoim pochodzeniu, prawda?- kiedy kobieta przytaknęła skinięciem drążył dalej- To znaczy, że jest uważana za szlamę jak mniemam?
-Tak, masz rację. Jest uważana za szlamę, którą Ty miałeś okazję już spotkać.
-Tak? Ja znam tylko jedną szlamę w Hogwarcie i wiem o niej dość sporo. Nazywa się Hermiona Granger i jest przyjaciółeczką Pottera.
-Skoro wiesz jakie dane ma nasza córka pozwolisz, że będe opowiadała dalej.
-Momencik. To znaczy, że mianem najmądrzejszej czarownicy stulecia jest określana nasza córka?- zapytał niedowierzając.
-Jeśli takim mianem określa się Hermionę Granger, to tak. Jest to nasza córka.
-Dobrze. Ja co nieco wiem, ale ty nic nie wiesz o twoim drugim dziecku.- powiedział jakby zamyślony
-Właściwie, to nie widziałam go przez ostatnie 5 lat.
-Jak to?
-Jako dzieci, Hermione i Antonia łączyła bardzo bliska przyjaźń. W czasie wolnym, a muszę dodać, że chyba codziennie, odwiedzał nas. Więc widziałam jak zmieniał się w tamtym czasie. Później wyjechał do Durmstargu i tyle go widziałam. Niedawno dostałam list od Hermiony, iż przeniósł się do Hogwartu. To był jeden z głównych powodów mojego przyjścia tu. Niewiedziałam gdzie mogę Cie znaleźć. Ale kiedy dowiedziałam się o naszym synie to przypomniałam sobie parę ważnych szczegółów. Niewiem czy wiesz, ale przy ucieczce z naszą córeczką dostałam Obliviate, naszczęście na tyle słabym że pamiętałam wiele szczegółów, ale nie mogłam przypomnieć sobie gdzie cię znaleźć, jak nazywa się nasz syn itp.
-Dlatego, wcześniej nie pojawiłaś się w progach naszego domu, tak?
-Dokładnie. Wiem, że możesz mieć mi to za złe, ale to nie ja się do tego przyczyniłam. -po tych słowach kobieta wtuliła się w ramię męża i się rozpłakała.
-Kochanie, nie płacz. Ja rozumiem i nie mam Ci tego za złe. Przeciwnie. Cieszę się, że wróciłaś.
-Dziękuje. Już mi lepiej. Może teraz wyjaśnimiy wszystko Toniemu?
-Oczywiście kochanie- powiedział mężczyzna.




*- magiczny odpowiednik SmS