sobota, 18 października 2014

...

Wiem, że już długo nic nie pojawia się na blogu, ale 3 gimnazjum to nie przelewki.
Rozdział jest w większej połowie przygotowany, lecz nie wiem kiedy go dokończę. Wczoraj odbył się pogrzeb mojego ojca co bardzo "siadło" na moją psychikę. Jestem ledwo żywa, a do przygotowania tekstu potrzeba jednak sprawnych myśli. Jeśli tylko dojdę do siebie dam znać. Bardzo chciałabym  jeszcze przeprosić za te zwłokę dotyczącą wstawiania, ale najlepiej pisze mi się na laptopie mojego taty, a ten był dostępny tylo raz w tygodniu i to na dość krótko.

Jeszcze raz przepraszam,
i przesyłam pozdrowienia Gunia

sobota, 30 sierpnia 2014

*** Załamanie prowadzi nie tylko do tragedii... *** cz.2

Te kilka dni przemieniło się w kilka tygodni, a później także miesięcy. Dziewczyna długo nie mogła się pozbierać pomimo wsparcia ze strony przyjaciół. Po upłynięciu pewnego czasu jej załamanie zmalało. Zaczęła być obojętna na wszystko. W trakcie rozmów dość często odpływała, co spowodowało, że nie wiedziała o wielu ważny momentach, które miały miejsce. Przyjaciele opowiadali nie tylko co dzieje się teraz, ale także o wielu rzeczach, w których dziewczyna nie brała udziału przez zainteresowanie ślizgonem. Dziewczyna odpowiadała lakonicznie, żeby dali jej spokój w sprawie ze zniknięciem Draco.
Przyjaciele sądzili, że jest już z nią lepiej. Przynajmniej część z nich. Ron, gdy tylko dziewczyna zaczęła odpowiadać wziął się ''do pracy". Zaczął z nią częściej wychodzić, rozmawiać.
Podczas jednej z takich przechadzek chłopak zapytał czy będzie z nim chodzić. Miona nie zwracając uwagi o co Ron pyta , zgodziła się. Mijały dni, a Wesley już planował zaręczyć się z Hermioną. I tak jak poprzednim razem wszystko odbyło się bez problemowo. Dziewczyna odpowiedziała pozytywnie, a w domu wybuchł rozgardiasz. Wszyscy się cieszyli, że ta dwójka przyjaciół połączy się węzłem małżeńskim, a szczególnie Molly, która od poznania panny Granger traktowała ją jako własną córkę.
W całym tym chaosie nikt nie zauważył miny przyszłej panny młodej. Hermiona patrzyła na to wszystko tak jakby jej to nie dotyczyło, jakby to nie ona przyjeła te oświadczyny.
Po tym wydarzeniu wszystko mijało expresowo. Przygotowanie wesele, zaproszenia dla gości suknia panny młodej.

I tym o to zdaniem wracamy do początków tej historii.

Powiedziało się A to trzeba powiedzieć też B. Nie zamierzam uciekać, wolę żyć nie szczęśliwie i nie niszczyć radości wszystkich tych ludzi niż uszczęśliwić samą siebię. Gdyby "Ktoś" przerwałby tę farsę nie zastanawiałabym się, ani sekundy, ale nic takiego się nie stało i od tej chwili noszę nazwisko Weasley.


Minęły już 2 lata od naszego ślubu.
W tym czasie zdąrzyłam się już przyzwyczaić do bycia żoną Rona i jakoś z tym żyję. Wróciłam do siebie i nie rozpaczam już po stracie ukochanego. Teraz wiem do czego może to doprowadzić i tęsknie tylko, gdy jestem sama i wiem, że nikt mnie nie zobaczy. 
Dowiedziałam się że Ronald Weasley od jakiś 3 czy 4 lat zajmuję stanowisko Szefa Biura Aurorów. Po usłyszeniu tej nowiny musiałam zostać sama, bo momentalnie skojarzyło mi się to z Malfoyem. Po ochłonięciu i przyswojeniu tej wiadomości wróciłam i zachowywałam się jakby nic się nie zdarzyło.
Wiele razy podczas nieobecności mojego małżonka rozmyślam nad rozwodem. Coraz częściej się kłócimy. Na szczęście nie mamy dzieci, które miałyby tego słuchać bądź byłyby powodem dla którego miałabym zostać u boku Rona. Również jego zachowanie daje wiele do życzenia. Kilka razy mnie uderzył i wykorzystał. Oczywiście nie mogę powiedzieć o tym nikomu, ani o tym, że prawdopodobnie ma kochankę. Nikt mi, by nie uwierzył, dodatkowo uznali by, że zmyślam.
Postanowiłam. Jutro, gdy tylko Ron wyjdzie do pracy idę do kancelarii adwokackiej- po tej myśli dziewdzyna wyszukała w internecie najlepszą kancelariee w mieście, spisała adres, usunęła historie przeglądania i wyczekiwała dnia następnego.
Nie mogło być lepiej. Ta myśl przeszła Hermionie przez myśl, gdy tylko dowiedziała się, że Ron ma wyjazd i przez miesiąc nie będzie go w kraju. Kiedy minęła godzina od wyjścia Wesleya wiedziała, że może już spokojnie wyruszyć do wyznaczonego wcześniej celu. Szybko się przebrała.
Zostało jej się tylko uczesać i może wychodzić. Szybko się wyszykowała i po jakiś 15 minutach stała przed gmachem najlepszej kancelarii adwokackiej nie tylko w samym Londynie, ale w całej Wielkiej Brytanii, pod nazwą M&B&D. Pod tymi literami można było zobaczyć grafikę przedstawiającą trzy postacie (były nimi Smok, Byk i Diabeł). Weszła do środka i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to piękność (do, której się nawet nie umywa- myśli Miony) stojąca za kontuarem. Podeszła do tej kobiety i spytała się o wolnego adwokata. Ta wskazała jej pokój nr. 2, poczym wróciła do swoich zajęć nie zwracając już na Mionę uwagi. Ta skierowała się do wskazanego jej pomieszczenia, zapukała i po zaproszeniu weszła. Po podniesieniu głowy zobaczyła osobę bardzo dobrze jej znaną, a był nią ...


_________________________-
Narazie na tym kończę. Jestem ciekawa czy domyślicie się kto jest osobą w tym gabinecie :)
Nie wiem kiedy pojawi się następna notka. Jestem w 3 gim i ciężko mi będzie siadać, ale obiecuję, że będę siadać jak tylko znajdę czas.

Jeśli chcecie coś więcej wiedzieć o mnie lub innych sprawach związanych z blogiem zapraszam: http://www.askme.pro/ta_inna999#

środa, 16 lipca 2014

*** Załamanie prowadzi nie tylko do tragedii... *** cz.1

Jest rok 2010. Jestem prowadzona ku nowej drodze życia. Wciąż czuję niepewność. Wszystkie znane mi mężatki z krótkim stażem opowiadały, że w czasie drogi wątpiliwości znikają. Wiedzą, są pewne, że to Ten jedyny stoi na ślubnym kobiercu. Ja tego nie czułam. Zmuszono mnie do tego ślubu i wykorzystano moment mojej słabości (wyjazd ukochanego mnie załamał).
Kroczę powoli z moim ojcem. Proszę i grożę wszystkim znanym mi bóstwom, aby przerwali ten cyrk, zwany ślubem.
Pewnie większość osób, które poznaje tę historię zastanawia się co wydarzyło się, że księżniczka Gryffindoru jest taka potulna, nie sprzeciwia się i dalej ciągnie to przedstawienie? Osoby zainteresowane zapraszam do zapoznania się z moją historią.


                                                    ~~10 lat temu~~

Rok ukończenia nauki przez Świętą Trójce w "nowym" Hogwarcie. Pewnie wiele osób zdziwiło, że pomimo otwartej drogi ku dorosłości i kariery, postanowili wrócić do szkoły. Nie tylko oni tak zrobili. Większość ich rocznika postąpiła podobnie. Największym zaskoczeniem byli ślizgoni. Wszyscy, którzy przeżyli i nie zostali skazani powrócili ukończyć szkołę. Pomimo trudności, dali radę i wytrzymali złośliwości reszty domów. Pomogła im w tym osoba po której nikt by się tego nie spodziewał, a doznała najwięcej złośliwości ze strony domowników tego domu. Jak większość osób się domyśliła, tą osobą jest Hermiona Granger.
Zgoda między dziewczyną, a tym domem rozpoczęła się od przeproszenia jej przez domowników, w czasie jazdy pociągiem. Jak wiadomo takiego uprzykrzania nie można wybaczyć od tak. Pomimo przeszłości Miona dość szybko znalazła wspólny język z Teodorem Nottem (przyczyniło się do tego dzielenie pozycji Prefekta Naczelnego, ale to szczegół). Podczas licznych patroli zblizyli się do siebie przez co śmiało można nazwać ich przyciolmi.
Pewnego wieczoru zamiast Teo pojawił się jego przyjaciel Draco Malfoy. Pomimo prób rozpoczęcia jakiejś rozmowy, nadal panowała miedzy nimi cisza. Dziewczyna nie raz była świadkiem jaki jest bez maski, lecz nadal ciężko jest jej z nim normalnie rozmawiać. Jedyna możliwością , by zobaczyć jak ta dwójka ze sobą w miarę normalnie rozmawia jest sytuacja , w której ta dwójka przecholowala z procentami.
-Granger, co byś powiedziała na mały wypad poza Hogwart?
-Zakład, czy "dobra rada" Teo?
-Żadne z wymienionych. Moja inicjatywa.
-Jeśli się zgodzę, dowiem się gdzie mnie zabierzesz?
-Raczej nie, ale to już nie była by niespodziank.
-Zgodzę się tylko, ze względu na...
-Wspaniałe towarrzystwo?
-Nie. Na zaspokojenie mojej ciekawości i bycie gryfonką. Za długo przebywam w towarzystwie ślizgonów, by nie spodziewać się takiego chwytu.
-Przejrzałaś mój plan B.
Od tego zdania znów zapadła cisza i trwała między nimi do końca patrolu.
-To do piątku. Pasuje Ci o 18?
-Pasuje. Do jutra.
I od tego spotkania zmienił się stosunek Hermiony do Dracona. Zaczęły się częstsze spotkania, drobne całusy i tak rozwijała się ich znajomość. Większość znajomych byli pewni, że są parą, co spowodowało wiele nie przyjemnych incydentów. Od próby utopienia dziewczyny, po zrzucenie chłopaka z miotły podczas treningu. Przez te wypadki coraz częściej się kłócili co doprowadziło do zaprzestania kontaktów między nimi. Nie doszło do zgody przed zakończeniem roku więc ukończyli go we wrogich stosunkach.

Nie mieli o sobie wieści przez 7 lat. Spotykali się ze wspólnymi przyjaciółmi, ale nigdy ze sobą. Chłopak wyjechał do Ameryki, dziewczyna do Francji. Niedane im było się spotkać do czasu ślubu Ginny i Teodora. Oboje byli świadkami młodej pary. Zostali zobowiązani do przynajmniej jednego wspólnego tańca, jak wiecie na tym jednym się nie skończyło.
Po tym weselu odnowili kontakty i zaczęli się częściej spotykać. Odżyła ich przyjaźń i nie tylko. Po 2 latach od wesela zaczęli się ze sobą spotykać jako para.
Dziewczyna sądziła, że wszystko układa im się bardzo dobrze. Żadko się kłócili, bardzo się kochali- krótko mówiąc było jak w bajce. Ale jak wiadomo nie wszystkie bajki mogą się kończyć słowami ".. i żyli długo, i szczęśliwie." Również w życiu panny Granger musiało się coś popsuć.

Mieszka z Draconem już od 3 miesięcy. Jak co rano obudziła się sama w łóżku. Nie zwróciła na zbyt dużej uwagi ponieważ zawsze, gdy ona się budzi jej ukochany przygotowuje dla nich śniadanie. Wykonała swój codzienny rytuał i zeszła na dół, by ze swoim chłopakiem zjeść śniadanie,
Kiedy weszła spostrzegła, że kuchnia jest pusta. Zaczęła chodzić po domu, ale nikogo poza nią nie było w środku. Zrezygnowana poszła do sypialni, by sprawdzić szafy. Po dokładnym rozglądnięciu się spostrzegła, że w domu są tylko jej rzeczy jakby od zawsze mieszkała sama. Nie patrząc co ubiera i jak wygląda wyleciała z domu i szybko teleportowała się do swojej przyjaciółki Ginny (która przebywała z mężem w Norze). W leciała do domu państwa Wesley i nie patrząc na nic siłą wyciągnęła przyjaciółkę na podwórze. Za raz za nią wyleciał jej mąż. Całą trójką siadneli pod starym dębem i wsłuchali się w opowieść panny Granger. Po wysłuchaniu jej słów jednogłośnie stwierdzili, że nie może być teraz sama i zostaje na kilka dni z nimi w Norze.

sobota, 5 lipca 2014

Przepraszam

Rozdział jest w przygotowaniu, podobnie jak miniaturka. Niewiem kiedy się pojawią. Dużo zależy od współpracy mojego złamanego palca :) Myślę że do 13 lipca coś się powinno ukazać. Nie wiem jeszcze co opublikuję, ale na pewno coś się pojawi.

Jak wakacje? Pogoda dopisuje? U mnie powoli do przodu.
Życzę wszystkim piszącym weny, czytającym nowych notek, i oczywiście udanych wakacji i pogody.
      Pozdrawiam  Gunia

czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 8


Nie minęło 15 min, a do mojego pokoju ktoś zapukał. Gdy otworzyłam drzwi spostrzegłam moją babcie.
-Musimy porozmawiać- zaczęła. Ja tylko kiwnęłam potakująco głową i przepuściłam ją w drzwiach.
-O co chodzi babciu- zapytałam po kilku minutach ciszy.
-Wiem, że potrafisz się zachować. Dlatego nie o tym chce z tobą porozmawiać. Jak wiesz nasz ród należy do najstarszych na świecie. Malfoyowie, choć nie wydaje się, również są wysoką rangą w świecie czarodzieji. Nie wiem czy już ich znasz czy nie, ale chciałabym żebyś się nie wywyższała.
-Babciu nie zamierzam tego robić. Znam część rodziny Malfoy, ale nie zamierzam się wygłupić. Tyle lat uczyłaś mnie zachowania, a ja nie zamierzam tego puścić w zapomnienie.
-Cieszę się. Jak wiesz gdy już przybędą zostaniesz zawołana na dół by ich godnie przywitać.
- Dobrze. Mam zamiar nie narobić  ci wstydu. Nie martw się.
Starsza kobieta jako odpowiedź uśmiechnęła się tylko i wyszła z pokoju dziewczyny.
Po następnych 15 min po raz kolejny ktoś zapukał. Gdy otworzyła drzwi zobaczyła skrzata domowego.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale pani prosiła zawołać panienkę i przekazać, że goście pojawią się za 5 min.
-Dobrze już schodzę. Dziękuje, że mnie powiadomiłeś.- powiedziała dziewczyna. Weszła do pokoju ubrała buty i zeszła do salonu. Nie zdąrzyła przekroczyć progu, a już usłyszała kołatkę. Oparła się o futrynę i czekała aż ktoś pójdzie otworzyć drzwi. Po chwili w pomieszczeniu zmaterializował się skrzat i oznajmił że zjawili się Malfoy`owie. 
Seniorka rodu Reszą powstała i pośpiesznym, a zarazem dumnym krokiem udała się w stronę drzwi. Za nią podążyła jej córka i wnuczka. 
-Witajcie w moich skromnych progach- powitała z uśmiechem właścicielka rezydencji.
-Cieszę się, że mogę panią poznać osobiście- powiedział z szarmancją Lucjusz. Następnie podszedł do mojej babci i pocałował ją w dłoń jak przystało na gentelmena.
Spostrzegłam, że jeszcze nikt mnie nie zauważył z czego byłam bardzo zadowolona. Moment później zauważyłam jak głowa rodziny Malfoy kieruje się w stronę mojej mamy.
-Dużo się nie zmieniłaś Jane. Stałaś się jeszcze piękniejsza od naszego ostatniego spotkania- po wypowiedzeniu tych słów, podobnie jak u mej babki, pocałował w ręke mą matkę. I skierował się w moją stronę, gdy spostrzegł kto przed nim stoi wytrzeszczył oczy i nie wiedział co powiedzieć. Po chwili doszedł do siebie i zaczął mówić, tak jakby nic przed chwilą się nie wydażyło.
-Ty zapewne jesteś córką Janet?- spytał przymilnym głosem
-Tak zgadza się Hermiona Reszą. Pan to zapewne Lucjusz Malfoy- powiedziała takim samym tonem jak przedmówca.
- Dokładnie. Jesteś piękną, młodą kobietą. Cieszę się, że będe miał Cię za synową.
- Również bardzo się cieszę, że będę mogła należeć do pańskiej rodziny- odpowiedziała miło dziewczyna. Po skończeniu tej wypowiedzi mężczyzna pocałował jej dłoń i odszedł na bok
Po tej wymianie zdań podeszła do niej małżonka Lucjusza, Narcyza.
- Zaszczytem jest dla mnie poznać ciebie, jak i mieć w rodzinie. Kogoś mi  przypominasz, ale to nie ważne. I dobrze by było gdybyś mówiła do mnie Narcyzo a nie na Per Pani.
- Dla mnie równierz to zaszczyt. Oczywiście... Narcyzo.
Wymieniły całusy w policzek i przyszedł czas na Malfoy juniorów. Pierwszy podszedł do mnie Draco. 
- Nazywam się Draco Malfoy i bardzo miło mi cię poznać.- powiedział nie spoglądając mi w oczy tylko lustrując moje ciało.
- Witam Cię serdecznie, ja nazywam się Hermiona Reszą i równierz miło mi Cię poznać- gdy zaczęłam mówić jego głowa tak szybko wystrzeliła w góre, że nawet tego niezauważyłam. Zaczął mi się przyglądać i po chwili w jego oczach spostrzegłam błysk. Zrozumiałam po nim, że domyślił się kim jestem. Wtem odszedł na stronę i dołączył do matki i ojca. Jako następny i ostatni podszedł do mnie, kolejny syn Malfoy'ów, którego nie miałam jeszcze okazji poznać.
- Witam Cię serdecznie. Cieszę się, że mam przyjemność poznać taką piękną kobietę- powiedział i niezauważalnie wsunął jej na palec pierścionek.
- Również, cieszę się . Mam nadzieję, że jeszcze dziś będe mogła lepiej poznać twoją osobę. -powiedziałam z uroczym i szczerym sercem. Mój przyszły mąż bardzo mnie zaciekawił.

Po przywitaniu udaliśmy się do jadalni gdzie czekał na nas obiad. Jak na gentelmena przystało Axel odsunął moje krzesło i zasiadł na sąsiadującym z moim. Gdy tylko każdy zajął swoje miejsce na stole, podobnie jak w Hogwarcie, pojawiły się półmiski pełne jedzenia. 

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 7.

-To dobrze. Mogę więc przejść do sedna sprawy. Ja, czyli także i ty wywodzimy się z tego rodu.
-Że coo!!!- Krzyknęła dziewczyna i zrobiła coś czego nikt się nie spodziewał. To znaczy, wskoczyła na stół i zaczęła tańczyć. Nie mogła się uspokoić. Nie pomagały krzyki jej matki i babki. Dopiero, gdy się zmęczyła zeszła ze stołu uśmiechnęła się do obu kobiet i zemdlała. Panie spojrzały pierw na nastolatkę później na siebie i nie wiedziały jak mają zareagować. Jako pierwsza z szoku wyszła matka dziewczyny.
-Tun- zawołała. Po chwili zmaterializował się jeden ze skrzatów będących w domu.- Proszę przynieś mi chusteczkę, eliksir odurzający oraz szklanke wody.
-Tak pani. Tun zaraz przyniesie- jak powiedział tak zrobił. Minęła chwila, a  dziewczyna już spoczywała koło rodziciellki na kanapie.
-Dziecko, co ci się stało, że tak zareagowałaś?- spytała zmartwiona staruszka.
-Nic babciu. Po prostu cieszę się, że mam czystą krew. W końcu niektóre osoby będą musiały się odemnie odczepić i przestać wyzywać od szlam- odpowiedziała spokojnie.
-Kto cię tak wyzywał? Czemu nic nie wspominałaś?- Spytała lekko zdenerwowana matka dziewczyny.
-Nie chciałam cię martwić. A co do Twojego pierwszego pytania dotyczących osób, które mnie upokarzały nie będe wymieniać bo bym musiała chyba pół szkoły wyliczyć.
-Dobrze o to Cię już nie męcze. Najlepiej będzie jak skończymy temat rodowodu, a przejdziemy do sedna sprawy dla której się tu zjawiliśmy.- powiedziała mama Hermiony.
-Tak. Dobrze że przypomniałaś, bo całkiem zgłowy by mi to wyleciało. Jak wiecie w rodzinach czystokrwistych panują pewne zasady. Szczególnie chodzi mi o Hermionę, bo Jane wszystkie zna.
-Przepraszam, że przerywam Matko, ale nie uważasz, że to trochę za wcześnie. Ona ma dopiero 17 lat. Ja to przeżyłam mając 20.
-Masz rację. Jest wcześnie, tylko ja nie mogę nic w związku z tym zrobić. Jak wiesz czasy się zmieniają tak samo i zwyczaje, równierz. 
-Dobrze, rozumiem że jest to związane ze szlachectwem mojego rodowodu, ale o co dokładnie chodzi. -przerwała zniecierpliwiona nastolatka.
-Przepraszam wnusiu, że pomineliśmy cię w naszej rozmowie. Już wszystko Ci tłumaczę. Nie wiem czy wiesz, ale w rodzinach czystokrwistych są przekazywane zwyczaje z pokolenia na pokolenie. Jako, że twoja matka chroniąc cię musiała się wyżec magii nie mogła ci ich przekazać, dlatego ja to zrobię. Teraz powiem ci o głównym prawie żądzącym w rodzinach. Młodzież nie szuka sama partnera do ołtarza, tylko robi to za nią rodzina, a dokładniej ujmując rodzice, bądź senior rodu. Ciebie równierz to dotyczy. Twój partner został wybrany rok po twoich narodzinach. 
-Rozumiem. Reasumując, mam już narzeczonego, a wkrótce muszę za niego wyjść.- powiedziała dziewczyna dokładnie analizując wypowidziane zdanie oraz zdobyte informacje. Po chwili doszła do wniosku, że musi zadać bardzo ważne pytanie.
-Mamo bądź babciu, kto zostanie moim przyszły małżonkiem- spytała z pozoru spokojnie. Starszyzna wymieniła między sobą spojrzenia i zaczęła mówić Jane.
-Twoim mężem zostanie Axel Malfoy.
-Axel?Od tych Malfoy'ów?- spytała z pozotu łagodnie.
-Tak. To wspaniała partia i bardzo stary ród. Wszyscy jego członkowie są bardzo wspaniale wychowani.- zachwalała babcia
-Nie mogę tego powiedzieć. Ja ich poznałam z innej strony- mruknęła pod nosem dziewczyna.
-Może choćmy już na kolacje. Jutro poznasz twojego wybranka. Przyjedzie z najbliższą rodziny w odwiedziny.
-Oczywiście babciu, chętnie poznam Państwo Malfoy. 
Po zjedzeniu kolacji Panie Reszą udały się do gabinetu starszej z nich, a Hermiona udała się do przydzielonego jej pokoju.
Dziewczyna nie mogła wejść w świat Morfeusza. Cały czas przetwarzała informacje, które dziś usłyszała. ,,Wychodzisz za Axela Malfoy'a"- wciąż nie mogła uwierzyć, że ma zostać bratową Malfoya. Wiadomość, że jest przynajmniej półkrwi przyjęła znośnie, ale w to wciąż nie mogła uwierzyć. I niby Narcyza i Lucjusz przyjmną ją z otwartymi ramionami ? Ta jasne już to widzę. -myślała dziewczyna. To wszystko pewnie jest tylko moją wybujałą wyobraźnią. Rano obudzę się w moim pokoju w Hogwacie i dalej będę przezywana od szlam. Już bardziej pozytywnie myśląc zasnęła.
Następnego dnia, gdy wydostała się ze świata snów obawiała się otworzyć oczy. Bała się tego co może zobaczyć jak to zrobi. Po chwili zrozumiała jak głupio się zachowuje i pewnie spojrzała na otoczenie jej łoża. Rozbudziła się całkowicie zauważając , że to nie był żaden koszmar, a rzeczywistość w której żyje.
-Pora wstać- powiedziała do siebie zauważając 7 godz. na zegarze.
Wstała i udała się w stronę drzwi, które podejrzewała, że prowadzą do garderoby, by wybrać strój. Kiedy weszła nie mogła uwieżyć w to co widzi. Z kąd tu tyle ciuchów?To wszystko dla mnie? Z kąd wiedzieli jaki noszę rozmiar?- zastanawiała się dziewczyna przeglądając materiały tam się znajdujące. Przejrzała część rzeczy i wybrała co dziś ubierze:


 Z ubraniami w ręce poszła w stronę drugich drzwi. Kiedy je otworzyła znalazła się w raju. Była tu wielka wanna, w której będzie mogła się wylegiwać, odpoczywać i uspokajać(częściej się denerwowała). Znajdował się także prysznic, ubikacja i zlew nad którym wisiało lustro. Podeszła do prysznica, by być szybciej gotową, a później przed przyjściem ,,jej" wybranka weźnie kąpiel w tej wspaniałej wannie. Jak postanowiła tak zrobiła. Wzięła prysznic. Włosy wysuszyła i związała w koka, następnie się ubrała i umyła zęby.
Gdy przekroczyła próg pokoju zmaterializował się przed nią jeden ze skrzatów domowych jej babci.
-Pani prosiła przekazać panience, że za 15 min jest śniadanie. Jeśli panienka pozwoli zaprowadzę panienkę.- powiedział drżącym głosem skrzat.
-Dobrze, już idę.- powiedziała spokojnie dziewczyna i skierowała się w strone wyjścia na korytarz. Stworzenie zauważając co dziewczyna robi popędziło, by ją doprowadzić do wielkich wrót. Dziewczyna domyślała się że prowadzą one do jadalni. Skrzat otworzył przed nią drzwi i 
zniknął. Szatynka od razu zauważyła matkę i babkę siedzące przy stole. Weszła pewnie do środka. 
-Dzień dobry- powiedziała, gdy tylko się przybliżyła do miejsc zajmowanych przez kobiety.
-Dzień dobry- odpowiedziała starsza, a jej matka kiwnęła tylko głową w geście powitania- proszę zajmij miejsce- powiedziała wskazując siedzenie po swojej prawej stronie.
-Oczywiście babciu.- powiedziała potulnie dziewczyna i zajęła wskazane miejsce. Gdy tylko to zrobiła na stole pojawiły się naczynia z jedzeniem. Kobiety życzyły sobie smacznego i zaczęły jeść.
Gdy każda zakończyła spożywać śniadanie, najstarsza z całej trójki zaprosiła wszystkich obecnych do salonu na herbatkę. Kiedy wszyscy trzymali w rękach swoje filiżanki zaczęły rozmawiać. Pierw były rozmowy o błachostkach, ale później tematy zeszły na Hermionę i jej ślub z Malfoyem.
-Wnusiu, jak wiesz odwiedzą nas dziś Malfoy`owie. Zjawią się tu w porze obiadu, by razem z nami spożyć ten posiłek. W związku z tym, że ty jesteś dziedziczką tego domu powinnaś oprowadzić młodzież po posiadłości. Jako, że nie miałaś kiedy jej poznać naszykowałam dla ciebie mape. Wiem, że sobie poradzisz, bo masz fotograficzną pamięć, a w razie czego użyj magii.
-Dobrze babciu. Wykonam twoje proźby najrzetelniej jak będe potrafiła.- odpowiedziała potulnie dziewczyna.-Mam jeszcze małe pytanie
-Zapewne dotyczące twojego stroju- powiedziała tym razem matka dziewczyny, a po przytaknięciu kontynuowała- Około 11 przyjdę do twojego pokoju i przygotuję cię.
-Oczywiście. Będe czekać.
-To już wszystko możesz iść- powiedziała właścicielka domu.
Kiedy usłyszałam to zdanie wstałam i udałam się w stronę pokoju mi przeznaczonego. 
Znajdując się już w pomieszczeniu poczułam jak ogarnia mnie senność. Postanowiłam się zdrzemnąć i wtedy przygotować wszystko co powinnam zrobić przed przybyciem gości. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Gdy się przebudziłam zostało mi półtora godziny do przyjścia mojej rodzicielki więc postanowiłam pierw nauczyć się mapy, a później wziąść kąpiel. Przyglądając się mapie zauważyłam, że jest mało szczegółowa. Przez tak częste przeglądanie ksiąg poznałam zaklęcie, które ukazuje szczegoły. Użyłam in speciali, a gdy spojrzałam na zegarek również effundam in caput*, Gdy skończyłam ,,studiować" mapę poszłam wziąść kąpiel. Użyłam do tego płynu lawendowo-miętowego i odprężałam się przez chwilę. Gdy doszłam do spokoju umysłowego, wyszłam z wanny. Spojrzałam przelotnie na godzinę i się przeraziłam. Zostało mi 15 min. Szybko wysuszyłam włosy różdżką. Kiedy kończyłam to robić usłyszałam pukanie do drzwi, krzyknęłam ,,Proszę" i zauważyłam jak wchodzi do środka moja rodzicielka.
-Cieszę się, że wzięłaś kąpiel. Może zaczniemy od wyboru ciuchów?-spytała starsza
-Dobrze
Po tej krótkiej wymianie Jane weszła do szafy i wyszła z trzema zestawami:




http://img.stylistki.pl/sets/skromnosc--1373297788-s322665.jpg?v=0
-To który?
-Ten ostatni. Będzie mi wygodniej.
-Dobrze. To teraz tylko makijaż i fryzura.
Po godzinie Hermiona miała i fryzurę i makijaż.
-Ja się będę zbierać, bo sama muszę się przygotować.
-Dobrze, ja będe tutaj czekać.
-Gdy się zjawią ktoś tu po ciebie przyjdzie.
-To czekam.
Po tych słowach matka wyszła z pokoju swej latorośli.



*- zaklęcie, które zapisuje dokładnie to co mam przed sobą (w tym wypadku mapę)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 6


-Mama? Co ty tu robisz? Jak się tu wogóle dostałaś?- nastolatka zaczęła zasypywać ją gradem pytań.
-Zwolnij, pokolei. Więc tak
-Nie zaczyna się od "Więc"- przerwała młodsza
-Dobrze, dobrze.  Dostałam się tu za pomocą teleportacji. Proszę nie przerywaj mi. Wszystko Ci opowiem, ale może w innych okolicznościach. Jestem tu, żeby Cie powiadomić, że moja matka, a twoja babcia jest poważnie chora i kazała mi Cię do niej przyprowadzić.
-Dobrze. Pójdę z tobą, ale wciąż nie rozumiem paru rzeczy. Poczekaj chwilkę, pójdę spakować pare rzeczy, bo wszystko jest tutaj, a w domu pustki- powiedziała spokojnie nastolatka
Po chwili w gabinecie zostało dwoje, dość potężnych czarodzieji. Żaden z nich nie chciał za dużo mówić. Mężczyzna nie był pewny, które z wielu pytań zadać, a kobieta nie miała ochoty i dodatkowo nie chciała zniszczyć uknutego planu. Po 15 min. do gabinetu weszła nastolatka i oznajmiła, że jest już gotowa.
-Do widzenia dyrektorze.- powiedziała w drzwiach dziewczyna
-Do zobaczenia- powiedział staruszek.
Po chwili dwie podobizny były już przy bramie wyjściowej Hogwartu. 
-Ty żartowałaś z tym teleportowaniem, prawda- zapytała młodsza
-Nie, mówiłam całkiem poważnie. Teraz przeniesiemy się do mojego rodzinnego domu. Poznasz twoją prababcie prawdopodobnie. Ale nie obiecuję. Dobra koniec gadania. Chwyć mnie za ramię.
Kiedy się już przeniosły ujrzały:
-Mamo gdzie my jesteśmy?
-W Wielkiej Brytani.
-A dok...- nie zdążyła dokończyć, ponieważ w ramiona jej matki rzuciła się jakaś kobieta.
-Kochana, nie mogłam się doczekać. To jest twoja córka?
-Dokładnie. Wiesz może gdzie znajdę moją matkę?
Dziewczyna cieszyła się, że była pilną uczennicą. Dzięki swojej wytrwałości może teraz mówić jak i rozumieć wiele języków.
Kiedy obca jej kobieta skończyła się wypowiadać, jej matka zwróciła się do nastolatki. 
-Pójdziemy teraz odwiedzić twą babcie. Proszę nie zadawaj zbędnych pytań. Kiedy skończymy odwiedziny odpowiem na twe pytania. Proszę też byś zachowywała się posłusznie w jej otoczeniu, wiesz jaka jest.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową i ruszyła śladami Swej rodzicielki w stronę budynku. Po 15 min były już przy drzwiach. Młodsza z kobiet bardzo się zdziwiła, gdy weszła do środka, a przed nią i jej mamą pojawił się skrzat domowy. Zaskoczyła ją równierz reakcja jej starszej kopii. Kobieta jakby znała to od dziecka zwróciła się do małego stworzenia, jak znane jej osoby z rodzin arystokratów. Kiedy wyrwała się z zamyślenia zauważyła jak skrzat prowadzi jej matkę w stronę schodów. Nie chcąc się zgubić dziewczyna podbiegła tak, by isć na równą z matką. 
-Pani zaczeka.- powiedział skrzat po czym wszedł do pomieszczenia przed, którym się zatrzymały.
Nie minęły 3 min, a już wchodziły do środka. Kiedy znalazła się w środku, od razu stwierdziła, że znajduje się w gabinecie. Gdy się przyjrzała wystrojowi, zauważyła kobiecą rękę w wystroju. Odwracając się w stronę okna przed, którym stało biurko spostrzegła kobietę siedzącą między biurkiem, a oknem.
 -Witaj babciu- powiedziała kiedy tylko zauważyła jak jej się przygląda.
-Witam. Proszę usiądźcie-powiedziała kobieta. Kiedy goście zajęli swoje miejsca, zaczęła mówić zwracając się szczególnie do Hermiony- Wiem, że to dla ciebie wielkie zdziwienie. Patrząc na twój wyraz twarzy, domyślam się, że twa rodzicielka nic Ci nie powiedziała.
-Przepraszam, że przerywam Babciu, ale nic nie rozumiem- przerwała panna Granger.
-Za moment wszystko Ci wyjaśnię. Tylko przygotuję poczęstunek.
-Oczywiście. Zaczekam.
-Fili- zawołała pani domu donośniejszym głosem niż dotychczas właścicielka pomieszczenia, jak i budynku. Nie minęły 2 sec, a przed nimi zmaterializował się skrzat domowy.
-Pani wzywała Fisi.
-Tak wzywałam. Proszę przynieś nam coś do picia oraz przekąskę.
-Tak Pani- Powiedziała, skłoniła sie do samej ziemii i zniknęła.
Po zniknięciu skrzata w gabinecie zapadła cisza. Najstarsza z obecnych kobiet postanowiła przerwać tę ciszę. 
-Proszę zajmijcie miejsca przy stoliku. Tam są wygodniejsze miejsca. Jako, że ta opowieść jest dość powikłana, muszę wziąść dodatkową pomoc.
Jak powiedziała tak zrobiła. Wstała, podeszła do jednej z półek znajdujących się w pomieszczeniu i wyjęła z niej największą i prawdopodobnie najstarszą książkę. Dziewczyna zdążyła przeczytać tytuł, a brzmiał on: ,,Historia najstarszych czarodziejskich rodów". 
Kiedy kobieta przeglądała tytuły, by znaleźć odpowiednią księge skrzat  przyniósł to co mu kazano.
-Dobrze. Skoro wszystko co potrzebne już jest, możemy zaczynać. -powiedziała dziarsko babka Hermiony, Alice.- Znasz może ród Reszą?
-Tak, obiło mi się o uszy, gdy byłam w Hogwarcie.
-To dobrze, trochę ułatwia mi to sprawę. Jeśli wiesz, ten ród jest spokrewniony z Merlinem w pierwszej lini. Tak samo z założycielami Hogwartu
-Tak wiem.
-To dobrze. Mogę więc przejść do sedna sprawy. ...

niedziela, 20 kwietnia 2014

Życzonka

Wielkanocnych pisanek 

uśmiechu cały ranek 


jajek na twardo 


królika z kokardą 


mokrego Dyngusa 


fajnego psikusa 


rzeżuchy po pachy 


i smacznej kiełbachy! 


Życzę wszystkim co tu zaglądają ;>

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 5

-MILI!!! -zawołał pan domu, a po chwili przed jego nogami kłaniała się skrzatka
-Wołał Pan Mili?- zapytała drżącym głosem
-Tak. Poproś mojego syna tutaj. Przekaż, że ma się stawić najszybciej jak to możliwe.
Po usłyszeniu swego rozkazu Mili przeteleportowała się do pokoju młodego Riddla. Kiedy chłopak zobaczył skrzatkę spytał się o co chodzi, a ta przekazała mu dokładnie to co usłyszała chwilkę przed pojawieniem się w tym pomieszczeniu. Chłopak postanowił, że pójdzie do ojca i dowie się o co chodzi i dopyta o tą osobę, która niby jest jego matką. Po 5 min stał pod gabinetem. Zapukał, a kiedy usłyszał "wejść" otworzył drzwi i podszedł do miejsca które zajmował jego ojciec oraz "matka".
-Usiądź synu. Musimy poważnie porozmawiać.- powiedział ojciec
-Oczywiście. Tylko nie mogę za długo tu przebywać, bo jestem umówiony z pewną osobą.
-Dobrze, będę starał się streścić jak najbardziej będzie to możliwe.
-Dziękuje.
-Zacznijmy od tego, że jest to twoja matka- powiedział wskazując na kobietę siedzącą obok niego- dotychczas ukrywała się by twoja siostra była bezpieczna. Znasz twoją matkę, zarówno jak i siostrę bardzo dobrze. Ją Ci przedstawiłem, ale dane twej siostry zostaną narazie zatajone. Dowiesz się w swoim czasie. Ja muszę na chwilę wyjść, wy sobie porozmawiajcie, wyjaśnijcie wszystko.- powiedział zwracając się do syna i żony. Po chwili w gabinecie pana domu zostali sam na sam syn z matką, którą miał zamiar poznać.
-Wiem, że ciężko przyswoić ci tę wiadomość, ale to prawda. Jeżeli masz do mnie jakieś pytania, pytaj śmiało. Jeśli będziesz mógł zwracaj się do mnie po imieniu, bo wiem że na matkę to jest za szybko.
-Dziękuje i tak mam pare pytań. To może od początku. Kiedy cię spotykałem i poznałem?
-Nie powiem ci dokładnie, bo przytym wyjdzie tajemnica o twojej siostrze. Więc, u mugoli tak się mówi, w wieku przedszkolnym bardzo często odwiedzałeś jedną dziewczynkę w świecie mugolskim.
-Przepraszam, że przerywam,ale skąd pani to wie?
-Jak już zaczęłam mówić odwiedzając tę ulicę zawsze przechodziłeś koło mojego domu.
-Mam jeszcze wiele pytań, ale to zostawię jak będzie tu moja siostra. Co u niej? Gdzie chodzi do szkoły?
-U niej wszystko dobrze jak mi wiadomo, a chodzi do Hogwartu.
-Więc często ją spotykam. Mam jeszcze jedno pytanie. Jest bardzo podobna do mnie?- zapytał z lekkim przejęciem w głosie
-Tak. Jakbyście stanęli koło siebie od razu widać waszą podobiznę.
-To dziękuję za rozmowę. Ja uciekam. Dowidzenia.- powiedział i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Szybko doszedł do swojego pokoju. Wziął komórkę w ręce i napisał szybko:
​Będę za godzinę. Wyczekuj mnie.

Twój braciszek :)

Po wysłaniu wiadomości szybko wybrał białą koszulę, ciemne jeansy i poszedł się przebrać. 

***Hogwart, gabinet Dumledora

-Albusie, trzeba sprawdzić czy nie ma jej w naszej szkole.- powiedziała Minewra McGonagall
-Zrobiłem to i żadna nie pasuje, ani osobowością, ani wyglądem- powiedział spokojnie dyrektor hogwartu
-Przecież gdzieś musi się kształtować. Wiesz dobrze, że ma wielki potencjał przez co łatwo powinno się ją rozpoznać, bo może grozić światu czrodzieji jak i mugoli niebezpieczeństwo. Dlatego trzeba ją zlikwidować.
Jeszcze przez jakiś czas trwały podobne dyskusje między zakonem feniksa, a osobami z kadry nauczycielskiej.

***Magic Fantastic

Między ludźmi przeciska się trójka przystojnych, młodych mężczyzn w stronę najbardziej obleganej osoby płci pięknej w tym miejscu.
-Już myślałam, że nie dotrzesz -powiedziała do jednego z przybyłych, nie dostrzegając ogona chłopaka.
-Przepraszam Cię siostrzyczko za opóźnienia, ale nie łatwo było się tu dostać. 
Po wypowiedzeniu tego zdania zauważyła dwóch znanych, jej dobrze starszych nastolatków. 
-Co robią tu, te matoły? -powiedziała to takim tonem, że wszystkim znajdującym się w jej otoczeniu przeszedł dreszcz po plecach.
-Wypraszam sobie matoła- powiedział ciemno włosy
-To wypraszaj se, ale moim zdaniem i tak jesteś. Jako pocieszenie ci powiem, że mniejszym niż osobnik stojącym koło ciebie.
-To wspaniale. O pani, dzięki ci, żeś uznała mnie wyżej w randze.- powiedział Zabini
-Przestań już błaznować. Nie przyszłam tu żeby mieć bardziej zszargane nerwy, ale się uspokoić. Więc przepraszam was, ale zabieram tego pana ze sobą- powiedziała, po czym chwyciła Antoniego za rękę i poszła w stronę parkietu.
Panowie, którzy zostali w tym samym miejscu wpatrywali się w tańczącą parę, a po chwili znaleźli jakieś wolne panny i równierz zaczęli wirować na parkiecie.

***około 5 rano, korytarze hogwartu

-Bądźcie ciszej- syknęła jedyna dziewczyna w towarzystwie do zataczających się chłopaków. Przez parę minut szli w ciszy, ale po chwili znów było słychać wycie Zabiniego. Dziewczyna już się nie odzywała, tylko rzuciła zaklęcie Silencio i prowadziła ich dalej. Po 5 min byli przy wejściu do salonu ślizgonów.
-Jakie macie hasło?
-Czysta krew- powiedział Riddle, który był najbardziej świadomy z tej trójki.
Po wypowiedzeniu hasła weszli do środka. Dziewczyna zostawiła ich samym sobie, a sama udała się w stronę swojego dormitorium. Po dojściu wykonała wszystkie potrzebne czynności (umyła się. naszykowała ciuchy, potrzebne eliksiry) i położyła się spać.

***Ranek, śniadanie

-Zobaczcie jak wygląda świeta trójka ślizgonów- powiedział kpiąco Ron
-No, musieli nieźle zabalować- dodał Harry
-Co mnie oni obchodzą. Mam większe problemy niż straszny wygląd ślizgonów i ich wczorajsze zajęcia- powiedziała spokojnie Hermiona, po czym wstała i udała się po potrzebne książki. Musiała się pośpieszyć, gdyż dzisiejszy dzień zaczyna Transmutacją, na którą nie bardzo chciała się spóźnić. I tak miała przerąbane u Mcważnej panny.Jak pomyślała tak zrobiła. 
Ten dzień był bardzo męczący. Nie dość, że 8 lekcji to dodatkowo musiała na każdej wysłuchiwać krzyków nauczycieli skierowanych do uczniów domu Slytherina. Miała dziwne przeczucie, że coś się zdarzy lub zdarzyło nie dobrego. Kierując się w stronę biblioteki została zatrzymana przez trzecioroczniaka, gdyż została wezwana do dyrektorstwa przez co musiała zmienić kierunek swojej drogi.

***Gabinet Dyrektora

-Chcesz jej powiedzieć prawdę, czy będziesz dalej ciągnęła tę farsę?- spytał dyrektor
-Dzisiaj powiem część prawdy. Szczegółów dowie się wkrótce. I tak mam obawy co do przyjęcia tej wiadomości, a co dopiero kilku innych.
-Dobrze, że postanowiłaś choć coś ujawnić- powiedział dyrektor.
Po chwili słychać było pukanie do drzwi gabinetu. Dumbledor powiedział ,,proszę" a w drzwiach ukazała się postać wysokiej szatynki.
-Dzień dobry. Dyrektor mnie wzywał?- zapytała dziewczyna nie zauważając kobiety stojącej w rogu pokoju.
-Tak wzywałem. Mam do ciebie sprawę. Właściwie nie tyle ja co ktoś inny- powiedział spokojnie
-Jeśli mogę spytać to kto?
-Ja- powiedziała kobieta. Dziewczyna, która dotychczas stała tyłem do kąta, odwróciła się z prędkością światła i spojrzała nie dowierzjąc na osobę się tam znajdującą.

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 4

Kiedy nastała już pora kolacji postanowiła, że na nią nie pójdzie. Wyobraża sobie jak tam wchodzi, a wszystkie oczy zwrócone na nią. Przyjaciele podbiegają do niej i pytają sie gdzie była, co robiła czemu nie była na lekcjach itp. Nie chciało jej się tego słuchać, więc postanowiła zaszaleć dzisiejszej nocy. Przeszła do swojej garderoby i wybrała:
Stylizacja tajemniczy motyl
Umalowała się, podkręciła włosy tak by układały się w piękne fale.
Skontaktowała się z Alice (pracuje w klubie, w świecie czarodziejskim) z Magic Fantastic i poprosiła o załatwienie 2 wejściówek. Kiedy było już wszystko gotowe napisała MwK* o treści:
Czekam na cb za 1h w Magic Fantastic. Nie ma odmowy.
całuję Miona
Wysłała to do swojego ,,bliźniaka" i wyszła ze swojej kryjówki, rzucając wcześniej zaklęcia ukrywające, które są lepsze niż peleryna Harrego. Kiedy była już przy bramie wejściowej do Hogwartu szybko rzuciła odpowiednie czary i już była wolna. Postanowiła się przejść i pomyśleć o tym co ją spotkało.
Wczasie kiedy Miona się przygotowywała. Wiele mil od Hogwartu.
W Domu Riddlów trwało zebranie śmierciożerców. Byli wszyscy z wewnętrznego kręgu.
-Panie Whitshire opanowane. Tak jak kazałeś rodzinę rządzącą zostawiliśmy przy życiu, reszta- i nie dokończył tego zdania, gdyż drzwi od sali obrad otwarły się z hukiem, a przez nie weszła kobieta. Nikt nie wiedział kim jest póki ta się nie odezwała swym aksamitnym głosem.
-Witam wewnętrzny krąg. Widzę, że nikt się mnie nie spodziewał, ale ja na waszym miejscu byłabym w identycznej sytuacji.- powiedziała, zachichotała jak nastolatka, po czym spojrzała na miejsce które zajmował przywódca tej bandy.
-Bella usiądź koło Narcyzy ta pani zajmię twoje miejsce- powiedział powoli lecz dosadnie Voldemort.
-Oczywiście Panie- powiedziała, ukłoniła się i odeszła na miejsce jej przeznaczone koło rodziny Malfoy`ów z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.Kobieta większości osób nieznana podeszła dostojnym krokiem do miejsca które ma zająć, lecz zanim to zrobiła Voldemort wstanął i odsunął jej krzesło jak na arystokatę przystało. Ona zajęła to miejsce i podziękowała. Po tym przywódca nim zasiadł powiedział:
-Niektórzy z was znają osobę która siedzi koło mnie, ale pewnie nie skojarzyli twarzy. Ale są równierz osoby które jej nie znają. Więc ją wam przedstawiam. Przed wami Janet Reszą. Moja żona oraz matka mych dzieci. Po tych słowach z sali wybiegł jeden z obecnych. Był to najwierniejszy sługa Voldiego, któremu kazał się przesiąść na inne miejsce. Jeśli dobrze przeczytaliście to wiecie że była to Belatrix Lestrange. Nie minęło pół minuty, a z sali wybiegł jeszcze syn samego przywódcy, Antonio Riddle. Przez chwilę na sali było słychać tylko szepty. Im dłuższy czas mijał od tego wydarzenia tym szepty były głośniejsze. Kiedy Jane nie mogła już wytrzymać, wrzasnęła.
-Cicho bądźcie. Przy was nawet swoich myśli nie słyszę.- powiedziała do wszystkich, a po chwili zwróciła się do swojego męża- Tom wezwij Antoniego, muszę Ci wyjaśnić parę spraw oraz jemu opowiedzieć naszą historię.- powiedziała szeptem, tak by tylko on mógł to usłyszeć. Odpowiedział jej skinięciem głowy. Po chwili wstał i zwrócił się do swoich popleczników:
- Na dziś zebranie skończone. Kiedy rozwiąże pare spraw znów je zwołam i wtedy je dokończymy. Nie wiem dokładnie kiedy się odbędzie, ale niech wszyscy będą przygotowani, gdyż parę osób wezwę przed, bo muszę ustalić z co niektórymi osobami parę rzeczy.- Po zakończeniu tego przemówienia zasiadł, a wszyscy znajdujący się w sali prócz kobiety zajmującej miejscę po jego prawej stronie opóścili pomieszczenie. Kiedy zostali już sami postanowili, że porozmawiają w gabinecie i wyjaśnią sobie pewne sprawy, a potem wyjaśnią wszystko ich synowi. Po 5 minutach, zasiadali na sofie znajdującej się w owym pokoju.
-Zapamiętałeś co piję - powiedziała jakby do siebie.
-Czemu się dziwisz? Byłaś jedyną kobietą, której uległem i zakochałem się bez opamiętania- powiedział spokojnie
-No tak. Mam pewne pytanie- powiedziała po chwili, gdy gospodarz kiwnął głową,powiedziała- W zdaniu, które wypowiedziałeś użyłeś czasu przeszłego. To znaczy, że przestałam być już kobietą twojego życia?
-Zgadza się. Użyłem tego czasu. A co do odpowiedzi na twoje pytanie to brzmi ono negatywnie. Wciąż nią jesteś i nie mam zamiaru tego zmieniać- po wypowiedzeniu ostatnich liter pocałował kobietę. Ona, w pierwszej chwili nie odwzajeminiła pocałunku, gdyż nie wiedziała co się wydarzyło, ale bardzo szybko się zreflektowała i oddała go z równie wielką pasją. Kiedy przerwali pocałunek, spojrzeli w swoje oczy z iskierkami się w nich oraz uśmiechami na twarzach. Potem zaczęli dalej rozmawiać.
-Co się działo z Tobą przez ostatnie 15 lat? Nic niewiem. Szukałem Cię bardzo długo, niestety bez skutków. Gdzie byłaś?
-Przeniosłam się do mugolskiego świata. Wiesz, zamieszkuje tam mój kuzyn With. Jest czarodziejem, więc wyjawiłam mu moją sytuację i postanowiliśmy, że będziemy udawać małżeństwo, a ja przejmnę wymyślone przez niego nazwisko. I tak zostało do dnia dzisiejszego. Wychowałam naszą córkę tak jak należy. Niestety dla jej bezpieczeństwa, byłam zmuszona rzucić na nią pare zaklęć zmieniających charakter. Dostała się do Hogwartu i, niestety, ale przez zaklęcia należy do gryfiaków.
-Przepraszam, że Ci przerywam, ale mam pytanie dotyczące naszej córki. Nie powiedziałaś jej o swoim pochodzeniu, prawda?- kiedy kobieta przytaknęła skinięciem drążył dalej- To znaczy, że jest uważana za szlamę jak mniemam?
-Tak, masz rację. Jest uważana za szlamę, którą Ty miałeś okazję już spotkać.
-Tak? Ja znam tylko jedną szlamę w Hogwarcie i wiem o niej dość sporo. Nazywa się Hermiona Granger i jest przyjaciółeczką Pottera.
-Skoro wiesz jakie dane ma nasza córka pozwolisz, że będe opowiadała dalej.
-Momencik. To znaczy, że mianem najmądrzejszej czarownicy stulecia jest określana nasza córka?- zapytał niedowierzając.
-Jeśli takim mianem określa się Hermionę Granger, to tak. Jest to nasza córka.
-Dobrze. Ja co nieco wiem, ale ty nic nie wiesz o twoim drugim dziecku.- powiedział jakby zamyślony
-Właściwie, to nie widziałam go przez ostatnie 5 lat.
-Jak to?
-Jako dzieci, Hermione i Antonia łączyła bardzo bliska przyjaźń. W czasie wolnym, a muszę dodać, że chyba codziennie, odwiedzał nas. Więc widziałam jak zmieniał się w tamtym czasie. Później wyjechał do Durmstargu i tyle go widziałam. Niedawno dostałam list od Hermiony, iż przeniósł się do Hogwartu. To był jeden z głównych powodów mojego przyjścia tu. Niewiedziałam gdzie mogę Cie znaleźć. Ale kiedy dowiedziałam się o naszym synie to przypomniałam sobie parę ważnych szczegółów. Niewiem czy wiesz, ale przy ucieczce z naszą córeczką dostałam Obliviate, naszczęście na tyle słabym że pamiętałam wiele szczegółów, ale nie mogłam przypomnieć sobie gdzie cię znaleźć, jak nazywa się nasz syn itp.
-Dlatego, wcześniej nie pojawiłaś się w progach naszego domu, tak?
-Dokładnie. Wiem, że możesz mieć mi to za złe, ale to nie ja się do tego przyczyniłam. -po tych słowach kobieta wtuliła się w ramię męża i się rozpłakała.
-Kochanie, nie płacz. Ja rozumiem i nie mam Ci tego za złe. Przeciwnie. Cieszę się, że wróciłaś.
-Dziękuje. Już mi lepiej. Może teraz wyjaśnimiy wszystko Toniemu?
-Oczywiście kochanie- powiedział mężczyzna.




*- magiczny odpowiednik SmS



wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 3

Początek dnia. Każdy taki sam można by powiedzieć. Za każdym razem wschodzi Słońce na widnokrąg, by po tem zajść i powtarzać tak w kółko tę czynność. Lecz ten się trochę różnił od pozostałych. Dzisiejszego dnia brunetka obudziła się wypełniona szczęściem (starczyło by dla paru osób :D). Dzień zaczęła jak każda normalna osoba. Wstała, wykonała poranną toaletę i ubrała szaty. Kiedy była już przygotowana by rozpocząć kolejny dzień zajęć, wyszła ze swojego dormitorium i skierowała się do PWG (Pokoju Wspólnego Gryfonów). Kiedy zeszła ze schodów od razu rzuciły jej się w oczy jedna czarna i dwie rude czupryny jej przyjaciół. Szybko poszła w tamtą stronę. Zauważyła, że cała trójka stoi tyłem do niej więc postanowiła ich przestraszyć. Zaczęła się skradać, a kiedy ktoś chciał do niej coś powiedzieć to pokazywała palcem na ustach, że ma być cicho. W końcu do niech podeszła. Zauważyła, że o czymś gadają i wciąż jej nie zauważyli więc podeszła jeszcze bliżej i stanęła tak, że miała głowę między ich uszami. Poczekała jeszcze chwilę i powiedziała Część chłopcy i Ginny. Oni, gdy usłyszeli jej głos podskoczyli i szybko się odwrócili w jej stronę.
- Dziewczyno, chcesz żebyśmy na zawał tu padli ??!!!- krzyknęli naraz (jakby to wcześniej mieli wyćwiczone ;D )
Po tych słowach, wszyscy znajdujący się w salonie wybuchli śmiechem, nawet chłopaki z Rudą. Kiedy głupawka trochę minęła udali się w stronę wielkiej sali na śniadanie. Schodząc ze schodów zauważyła, że z lochów wychodzi zgraja Malfoya z wyżej wymienionym i nowym uczniem na czele.
Wyszli na równo ze ślizgonami. Oczywiście poleciały wyzwiska ze strony ślizgonów jak i gryfonów. Jeden z wężów (Ridlle) podszedł do gryfonki i ją przytulił. Po tym czynie stało się cicho jak makiem zasiał. A dwójka, która była powodem tej ciszy nawet nie zwróciło na to uwagę. Uśmiechnęli się do siebie i zaczęli rozmawiać.
- Cześć braciszku- powiedziała wesoło brunetka
- Witaj ma siostrzyczko- odpowiedział z nonszalancją chłopak
- Wyspałeś się?- zapytała
- A wiesz, że tak. choć dziwię się, bo jeszcze długo nie mogłem po naszym spotkaniu zasnąć. A czy ma księżniczka się wyspała?
- Podobnie jak ty twa księżniczka również się wyspała. Wiesz to by było dziwne gdyby tak nie było, skoro przed snem miała wspaniałą rozmowę ze swoim klonem w męskim ciele. Potem jeszcze ten odprężający spacer. Wiesz coś Ci wyjawię. Wspomniana, że spała jak kamień :)
- No nie wiem. Wiesz słyszałem, że twój klon tak Cię wymęczył rozmową, że nie miałaś jak się wyspać
- To najwidoczniej żle słyszałeś. Bo mój klon wręcz przeciwnie. Nie umęczył mnie, a uszczęśliwił. Przypomniał mi wiele wspaniałych chwil.
Kończmy powoli już tę rozmowę, bo każdy jest głodny, a my tarasujemy wejście. Jak będziesz miał czas to pogadamy jeszcze później.
I po tych słowach weszła do sali, a za nią jej rozmówca. Po paru minutach doszli także inni. Usiedli do swoich stołów i przez chwilę siedzieli cicho i jakby zastanawiali się co się właśnie wydarzyło. Po chwili zarówno dziewczyna jak i chłopak zostali zasypani pytaniami typu: Czemu ty z nim/nią gadasz? Z kąd się znacie? itp. Osoby do których skierowane były owe pytania zaczęli pokolei na nie odpowiadać, a po chwili na całej sali rozniosły się krzyki z dwóch stron sali.
- CO TY ZROBIŁEŚ/ŁAŚ???!!!
A po chwili także usłyszano
- GADAŁAŚ Z PRZYJACIELEM/PRZYJACIÓŁKĄ? TO JEST NASZ WRÓG!!!
Po uspokojeniu się lekko na sali ze wszystkich stron, prócz osób, które brały udział w przedstawieniu, było słychać śmiech podobnie równierz ze stołu nauczycieli śmiano się w głos prócz Sneap'a (u niego było widać tylko lekkie podniesienie konciku ust). Po chwili jakby nigdy nic główni zainteresowani wyszli z sali. Kiedy doszli do najbliższego rozwidlenia dróg wybuchnęli śmiechem. Wydawało bysię, że powinno być ich słychać w całym zamku oraz jego obrębie, ale dziewczyna w chwilach gdy łapała oddech żuciła na cały korytarz zaklęcie wyciszające.
-Widziałaś ich miny?- wydyszał chłopak, gdy się trochę uspokoił
-Nie zapomnę ich do końca- powiedziała i znów zaczęła się śmiać.

W tym samym czasie na sali z której przed chwilą wyszły 2 osoby.Sala powoli dochodziła do siebie. Wyglądało to tak: osoby które pospadały z siedzeń wstawały i zaczęły siadać na miejscach które wcześniej zajmowali, nauczyciele się uspokajali (Snaep szybko założył na twarz swą maskę, pomimo tego że nikt nie zauważył różnicy). Kiedy wszyscy się opanowali zaczęli opuszczać salę ponieważ zostało 5 min. do rozpoczęcia zajęć. 
Szóstoklasiści z domu Godryka jako pierwszą lekcję mieli eliksiry. Wszyscy uczniowie którzy uczęszczają na te zajęcia czekali na spóźnionego profesora. Po 15 minutach podeszła do nich profesorka transmutacji i powiedziała:
-Eliksirów nie będzie możecie się rozejść- po tych słowach odeszła. Gryfonka, która jeszcze po śniadaniu była głównym tematem rozmów zauważyła, że wśród ślizgonów brakuje jej przyjaciela z dzieciństwa. Podeszła do Michi* i zapytała się czemu nie ma z nimi Antoniego. Ta odpowiedziała, że Snaep przyszedł po niego zaraz po śniadaniu i go gdzieś zabrał. I jak dotąd nie wrócił od Mistrza Eliksirów. Po tym jeszcze chwilę poplotkowały i każda poszła w swoją stronę.
Gdy co nieco się dowiedziała, spokojniejsza udała się na błonia. Poszła w swoje ulubione miejsce (koło wielkiego kamienia wielkości Hagrida, leżącego między drzewami przy jeziorze). Po wypowiedzeniu paru słów na kamieniu ukazał się otwór w który weszła. Jej oczom ukazało się miejsce jej kryjówki przed światem.Pewnie większość z was zastanawia się po co to jej. Już wam odpowiadam. Na 4 roku miała wiele nerwów. Zarówno w domu jak i tu w Hogwarcie. W świecie mugoli zmarła jej ukochana babcia  ze strony ojca, która była powierniczka jej największych sekretów. Po niej w spadku dostała bardzo dużo masę pieniędzy. Nie mogła szybciej narzekać na ich brak bo była by to bzdura ponieważ wraz z matką zaliczała się do szlachty wśród mugoli. Jej babcia wraz z dzadkiem byli wysoko ułożonymi hrabiami. Ale wrócmy do spadku. Dostała ładną sumkę więc postanowiła zaszaleć. kupiła meble do jej mieszkania, a drugi zestaw zakupiła by zaprojektować sobie miejsce w Hogwarcie do którego tylko ona ma wstęp i nikt jej nie znajdzie. Nawet na mapie Harrego. W chwili kiedy to postanowiła ustawiła się, że ten zakup będzie tajemnica o której nikt nie wie prócz mnie. I tak oto stworzyłam mój azyl.Więc weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i zastanawiałam się co teraz zrobić. Postanowiłam, że  nie pójdę na reszte lekcji i zrelaksuję się w moim mieszkanku.

*Michi- ślizgonka, ma dobry kontakt z Ginny i Hermioną. 

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 2

                                       Z punktu widzenia Antoniego
-Już nie ma mojej, małej i słodkiej księżniczki-myślałem na głos
-To ona kiedyś była słodka?- usłyszałem z brzegu głos Dracona
-Tak, ale wyrosła na piękną królewnę- powiedziałem z nutką smutku
-Piękną, nie piękną ale wciąż szlamowatą- dodał Draco
-Skoro zacząłeś, lepiej przestań przezywać ją od szlam. Mój ojciec właśnie dlatego mnie tu przeniósł. Nie pytaj się dlaczego, bo sam niewiem. Mam się dowiedzieć o co chodzi na najbliższym zebraniu.
-Więc może i reszta się dowie o co chodzi- podsunął przyjaciel
-Możliwe. Zresztą nie ważne. Muszę się pospieszyć, bo moja przyjaciółka nie może czekać.
-Nie może czy może ty nie możesz się doczekać?- zapytał smoku
-Jedno i drugie, no i co? Zazdrosny?
-Ty się pośpiesz, bo spóźnisz się na spotkanie z ,,przyjaciółką"- dodał uszczypliwie
-O mnie się nie martw. Ja zdąże. (Ale nie wiem czy ty wytrzymasz zazdrośniku- dodał w myślach)
- Dobra, ja spadam. Jak coś będę w dormitorium.
-Ok. Jak będępo spotkaniu to się pojawie.
Po tych słowach każdy z nich poszedł w inną stronę.
Z punktu widzenia Hermiony
Jeszcze pół godziny- myślałam- ale się ciesze. Jak ja go długo nie widziałam. Muszę szczerze przyznać, że teraz jeszcze bardziej przypomina mi mojego bliźniaka. Później jeszcze będe musiała wszystko wyjaśnić przyjaciołom, bo nic nie wiedzą o mojej przyjaźni z dzieciństwa z czarodziejem.
Jacie, jak ten czas szybko mija, lepiej już pójdę na błonia, bo zostało 15 min, a ja nie cierpie się spóźniać jak i nie cierpię osób spóźnialskich- myślała dziewczyna po spojrzeniu na zegarek stojący na szafce przy łóżku.
Wychodząc z budynku zauważyła postać siedzącą na brzegu jeziora pod jej ulubionym drzewem. Po budowie ciała zauważyłam, że to jakiś chłopak więc od razu domyśliłam się kto jest tym osobnikiem. Wiedziałam, że mogę sobie na to pozwolić więc podeszłam do niego powoli, aby mnie nie zauwarzył. Będąc zaraz za nim zakryłam mu oczy rękoma i stanęłam na palcach, by zacząć zmysłowym głosem mówić do jego ucha:
-Zgadnij kto?
-Hm, kto to może być?-mówił udając zamyślonego- Czy jest to śliczna brunetka, o pięknych bursztynowych oczach, świetnym gustem, wspaniałą figurą oraz wielką mądrością w swojej wspaniałej główce - po tych słowach przerzucił dziewczynę przez ramię i trzymał w ramionach jak małe dziecko. Po tym czynie słychać było tylko krzyki (,,puszczaj mnie; postaw; zostaw; mam dość; itp.) Przyglądając się im bliżej można od razu domyślić się powodów krzyków, a było nim chwycenie dziewczyny w pasie i okręcanie się wokół własnej osii trzymającej się dwójki. Wyglądało to z daleka jakby byli parą, ale tylko nie liczni znali prawdę o nich.
-Puszczaj mnie!!!- krzyczała dziewczyna z uśmiechem na ustach
-Postawię Cię jak grzecznie poprosisz i coś dla mnie zrobisz- powiedział z równie wielkim uśmiechem.
-No dobra. Tylko proszę postaw mnie, bo już mi się w głowie kręci- powiedziała błagalnie szatynka
-Proszę bardzo- po tych słowach postawił ją na ziemię i patrzył jak dochodzi do siebie.
Przez jakiś czas się jeszcze wygłupiali, a kiedy zmęczeni rozłożyli się pod drzewem, zaczęli rozmowę.
-Dziękuje Ci za wszystko- powiedziała dziewczyna, gdy nastała cisza między nimi
-Za wszystko, to znaczy?- zapytał nie rozumiejąc słów dziewczyny
-To znaczy, że dziękuje Ci za to iż byłeś jesteś i liczę na to że będziesz przy mnie.- powiedziała powoli dziewczyna
-Nie ma za co. A teraz temat z innej beczki. Co u ciebie, bo jak wiesz jestem nie doinformowany. Mam luki liczące jakieś 6 lat.
-Skoro są takie luki to pora je zapełnić. Szczerze mówiąc to nic. Wiesz same nudy, wieczne użeranie się z Malfoyem, słuchanie wyzwisk typu: ,, ty szlamo" itp, szczególnie ze strony wyżej wymienionego i nauka. No więc sam widzisz, same nudy.
-No nie, aż takie nudy. Ale obiło mi się o uszy, że uznają Cię za najmądrzejszą czarownicę tego stulecia.
-Wiesz coś tam mówią, ale ja taka brzydka, kujonowata szlama nie słucham plotek.
-Po pierwsze nie mów o sobie, cytuje: ,, brzydka, kujonowata szlama", po drugie to dobrze, że nie słuchasz plotek, a po trzecie to czemu nie przepadasz za Smokiem znaczy Draconem.
-Nie lubię go od drugiej klasy. Dokładniej to od chwili kiedy po raz pierwszy nazwał mnie szlamą. Od tamtego czasu i ja i on sobie dogryzaliśmy i się znienawidziliśmy.
-Acha. Szkoda, myślałem że skoro jesteście z jednej szkoły to będe mógł się z wami naraz spotykać i będe mógł mieć was oboje obok siebie. A twoim zdaniem jest możliwość abyście się pogodzili?
-Z mojej strony wygląda to tak. Dla ciebie zrobiłabym wszystko bo jesteś moim bratem, dlatego mogłabym się z nim nawet jakoś zakumplować, ale wątpie że on na to przystanie. W końcu jak wielki arystokata mógłby pokazać się przy szla... znaczy osobie mugolskiego pochodzenia- poprawiła się szybko zauwarzywszy  wzrok chłopaka
Kiedy to powiedziała zauważyła jak jej podobizna lustruje ją wzrokiem.
-Czemu mi się tak przyglądasz?- zapytała 
-Robię to, bo Cię oceniam i sprawdzam prawdziwość słów Dracona- powiedział spokojnie
-I co się zgadza?- zapytała dość ciekawa
-Do paru rzeczy przyznam mu racje, ale są też takie z którymi się nie zgadzam.
-Mogę się dowiedzieć czemu byś zaprzeczył?
-Niestety, ale nie. Wiesz że wciąż wyglądamy jak bliźniaki.
-Tak, to się chyba nigdy nie zmieni.- powiedziała z uśmiechem. 
Po tych słowach oboje się uśmiechneli, a między nimi zapanowała cisza. Ale nie przeszkadzała im ona. Po paru minutach dziewczynie zrobiło się zimno przez co zaczęła drżeć. Kiedy chłopak to zauważył, zdjął bluzę i założył na ramiona dziewczyny.
-Dzięki, ale teraz ty zmarzniesz- powiedziała dziewczyna
-Nie, nie zmarznę. Choć pójdziemy powoli wstronę zamku, bo jest już dość późno.
-Tak, chodźmy bo moi przyjaciele zaczną sie martwić.
Po tych słowach chłopak szybko się podniósł i pomógł wstać dziewczynie, a następnie ruszyli do Hogwartu. Kiedy doszli do miejsca gdzie ich drogi się rozchodzą pożegnali się jak za dawnych lat, gdy byli dziećmi czyli pocałunkiem w policzek.
-To dobranoc siostrzyczko.
-Branoc braciszku- powiedziała przed odejściem i udała sie w swoją stronę podobnie jak chłopak.

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 1

Jestem na 6 roku w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart i bardzo się z tego cieszę. Minął już drugi miesiąc szkoły. Dokładnie jest już połowa listopada, a nauczyciele zadają tyle jakbyśmy mieli już zdawać OWTM. Wiem, to dziwne. Ja Hermiona Granger, lubiąca się uczyć nie jestem już tą samą osobą co kiedyś. Te wakacje bardzo mnie zmieniły. Kiedyś na zaczepki ślizgonów reagowałam nawet płaczem, ale to było kiedyś. Teraz potrafię odpyskować tak, że do mnie należy ostatnie słowo.
Dziś na obiedzie dyrektor ogłosił, że na kolacji zostanie przydzielony nowy uczeń. Powiedział, że przyjechał do nas z Bułgarii. Ten dzień strasznie mi sie dłużył. W końcu nadszedł czas kolacji. Wyszłam dość szybko, ale na Salę wchodziłam jako jedna z ostatnich. Gdy zasiadłam, gadałam chwilę z przyjaciółmi lecz nie długo bo przerwał nam wstający dyrektor. Podszedł do podium i zaczął przemawiać:
-Wiem, że wielu z Was jest głodnych, lecz przed rozpoczęciem kolacji przydzielimy nowego ucznia Hogwartu. Witamy Antonia Ridlle.
Po tych słowach wiele, jeśli nie wszystkie zwróciły się w stronę wrót wejściowych, przez które wchodził  17-letni chłopak bardzo podobny do mnie. Kiedy przechodził koło mojego miejsca szybko wstałam i rzuciłam mu się na szyję.
-Toni - krzyknęłam.
-Hej Hermiś- odpowiedział Toni
-Z kąd wiedziałeś, że to Ja?-zapytałam się szeroko uśmiechając
-A kto inny rzucił by mi się na szyję krzycząc przezwisko, które używała pewna brązowowłosa, której nie widziałem przez 6 lat- odpowiedział wesoło, puszczając dziewczynie oczko.
-No tak, tylko ja miałam takie przywileje- odpowiedziała równie wesoło.
-Może pogadamy kiedy będzie po kolacji i bez oczu w nas wlepionych?- zapytał cicho i "dramatycznie"
-Pewnie, nawet nie wiem w jakim jestes domu
-To zaczekaj chwilkę i zaraz będzie wszystko wiadomo powiedział 
-Ok, wtedy pogadamy.
Po wypowiedzeniu tych słów udałam się do, wciąż siedzących w ciężkim szoku, przyjaciół. Zajmując swoje miejsce zauważyłam że chłopak doszedł już do stołka z tiarą. Założył ją, chwilę z nią rozmawiał, a po chwili wszyscy usłyszeli SLYTHERIN!!! Zrobiłam smutną minę, bo bardzo chciałam żeby był razem ze mną w domu, ale trudno się mówi i to nie powód żebym przestała się z nim przyjaźnić. Kiedy dosiadł się został bardzo mile przywitany, aż się nadziwić nie mogłam. Jeszcze do niech muszę podejść (ech) żeby umówić się z Tonim. Kiedy skończyłam jeść nie miałam jak dać mu jakkolwiek znak więc zmusiłam się do podejścia tam. Przy ich stole słyszałam tylko teksty typu: ,, ale dupa, szkoda że szlama", albo ,,śliczna tylko gryfonka" itp... . Naszczęście przyzwyczaiłam się i albo pokazałam środkowy paluszek albo ,,grzecznie" odpowiedziałam. W końcu podeszłam. Czemu on musi siedzieć akurat koło tego debila? No, ale trudno. Kiedy chciałam już zwrócić się do przyjaciela, oczywiście przerwała mi fretka:
-Co szlamuś, stęskniłaś się?- powiedział cynicznie blondyn
-Zgadłeś, tylko wiesz troszkę się przeliczyłeś. Bo nie za twoją krzywą gębą, a za moim Tonim- powiedziała chytrze się uśmiechając.
-Dobra- powiedział szybko chłopak, o którym wspomniała dziewczyna- nie kłócić sie przy mnie. Co chciałaś Miona?- zwrócił się grzecznie do dziewczyny z uroczym uśmiechem 
-Umówić się z Tobą- powiedziała z rozbrajającym uśmiechem.
-Chętnie, tylko podaj datę,miejsce i godzinę.- powiedział ciągnąc tę grę
-Może na błoniach za godzinę?- Zapytała stając tak wyzywająco że Malfoy widział jej stanik.
-Dobra, będe- powiedział całując jej lico.
-Do zobaczenia- powiedziała kokietyjnie.
Po tych słowach poszła w stronę wyjścia.